Reklama

Wiara

Świadectwo: Niewolnik Maryi – Wojownik Maryi

– W Instytucie Medycyny Doświadczalnej w Warszawie trafiłem do świetnego profesora, podjął się próby, zrobiłem badania DNA krwi. Jak zobaczył wynik, mówi: „Panie Darku, ja jestem takim lekarzem, który zawsze mówi prawdę. To CNP”. – A co to CNP? – pytam. – To jest choroba genetyczna, organizm sam walczy ze sobą. Jest osłabienie i zanikanie partii mięśni. – Darek pokazuje mi dłonie…

[ TEMATY ]

świadectwo

Wojownicy Maryi

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PONIŻEJ FRAGMENT KSIĄŻKI JOANNY BĄTKIEWICZ-BROŻEK [KLIKNIJ]: "Wojownicy Maryi. Rycerze Apokalipsy. Historia i tajemnica"

Powiedzieli mi, że choroba będzie postępować, że to jest wózek, że to walka z czasem. I kiedy znowu upadłem, zrozumiałem, że jeżeli nic z tym nie zrobię, to zostawię rodzinę bez opieki. I absolutnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Wtedy Darkowi stanęły przed oczami wyjazdy służbowe, wlewana w siebie wóda, popsute relacje w domu. – Nagle dostrzegłem, jak moja żona mnie kocha. Kurde, przecież ona mogła mnie zostawić. Co ze mnie za mąż, ktorego nie ma cały tydzień w domu?! Zacząłem sobie zdawać sprawę, że żona tak naprawdę widzi mnie na zdjęciach, słyszymy się przez telefon. Dzień, w ktorym Darek wychodzi z gabinetu profesora praktycznie z wyrokiem, zapamięta na długo. – Zostawiłem samochód pod szpitalem. I tak sobie szedłem, w ciemno. Idę i płaczę, ludzie się na mnie patrzą. I wtedy wydarzyło się coś, czego nie zapomnę do końca życia. Bo jak trwoga, to do Boga. Darek odwraca się na pięcie, wraca po samochod i jedzie do pobliskiego… kościoła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Usiadłem w pierwszej ławce i wyłem jak bóbr – mówi. Kościoł jest „przypadkiem” pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Jest tam wizerunek Matki Boskiej Bolesnej. – No i tak z Matką Bożą sobie rozmawiałem. Co ja mam teraz zrobić? Poświęciłem tyle czasu pracy zamiast rodzinie i dostałem za to wszystko wyrok śmierci. Bo ja to tak odbierałem: że mogę umrzeć jutro. I nagle zrobiło mi się w środku gorąco. Patrząc na wizerunek Matki Bożej Bolesnej, usłyszałem w sercu: „Kochaj mnie mocniej”. Tylko tyle. – Darek na chwilę zamyśla się. Bierze łyk wody z cytryną i jakby dostał zastrzyk nowej energii, kontynuuje: – I w pewnym momencie dostałem wielkiego banana na ustach! Doszło do mnie, że nawet jeżeli miałbym tylko jeszcze jedną godzinę życia, to wiem, co z tą godziną mam zrobić! Pojechałem do domu i od tamtej pory zaczęła się moja przemiana.

Niewolnik Maryi

– Pierwszym krokiem był modlitewnik Modlitwa, pokuta, ofiara napisany przez siostry miłosierdzia w rocznicę wyboru Jana Pawła II. Zacząłem intensywnie się modlić. Darek trafia też w internecie na dziewczynę, ktora z grupą młodych wspołprowadzi trzydziestotrzydniowe rekolekcje zawierzenia Jezusowi przez ręce Maryi według św. Ludwika Grigniona de Montfort.

– Pewnego dnia zobaczyłem u kogoś łańcuch niewolnika Maryi. „Fajna bransoletka”, pomyślałem po ludzku. „Chciałbym taką kupić”. Ale ta dziewczyna powiedziała mi, że łańcucha się nie kupuje, tylko dostaje na zakończenie rekolekcji, po zawierzeniu. – Darek wyciąga rękę zapiętą już w stalowe sploty łańcuszka. Wraz z doczepionym cudownym medalikiem wybitym według wskazowek Matki Bożej z objawień francuskiej szarytce Katarzynie Laboure w Paryżu przy rue du Bac, oplata dłoń każdego Wojownika Maryi.

Reklama

Łańcuch zawierzenia powstał według wskazowek św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, ktory sam siebie nazwał niewolnikiem Jezusa Chrystusa i Maryi. „Łańcuszki takie są doskonałym środkiem przywodzącym nam mimo woli na pamięć łańcuchy grzechu i niewoli szatana, od ktorych chrzest święty nas uwolnił”, wyjaśnia francuski święty. Łańcuchy te „przypominają zależność naszą od Jezusa Chrystusa, do ktorej zobowiązaliśmy się przez chrzest święty”. Jednym z powodów, dla których tak mało chrześcijan pamięta o przyjętych na chrzcie świętym zobowiązaniach i żyje w pogańskiej bezbożności, jak gdyby nic nie byli Bogu obiecali, jest ten, że nie noszą żadnego zewnętrznego znaku, który by im uczynione Bogu obietnice ustawicznie przypominał. Wreszcie łańcuch ten to dowod, że „nie wstydzimy się […] zależności od Jezusa Chrystusa, a wyrzekamy się niewoli świata, grzechu i szatana”.

Łańcuch jest też symbolem miłości do Matki Bożej i znakiem zawierzenia się Jezusowi przez Jej ręce. I dobrowolnego oddania w niewolę. To decyzja zawierzenia Maryi całego życia: rzeczy, decyzji, spraw duchowych, a także materialnych. Podejmuje ją na przestrzeni historii naszego kraju wielu Polakow, między innymi prymas August Hlond czy św. Maksymilian Maria Kolbe i św. Jan Paweł II, a także błogosławiony Prymas Tysiąclecia. Wielcy Wojownicy Maryi. „8 XII 1965, środa, Roma. Godz. 14.00 – Dzisiaj upływa 12 lat, gdy oddałem się Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę, za wolność Kościoła. Było to w więzieniu, w Stoczku Warmińskim” – notuje w swoich Zapiskach millenijnych kard. Stefan Wyszyński. I dodaje z ujmującą szczerością kilka zdań, które nie tylko odsłaniają jego ducha, ale i rzucają światło na sens duchowej niewoli wobec Mamy Jezusa: Ciagle jeszcze zachowuję się jak prawdziwy niewolnik – wiele moich słabości i wad. Ale pocieszam się tym, że Matka Boża okazuje swoją moc. Działa przez liche narzędzie, co jest najcudowniejsze. Pozostaje mi jedno – ciągle powtarzać: Per Mariam soli Deo. Resztę działa Maryja. Tym większa Jej moc i chwała, skoro narzędzie tak liche.

Reklama

Tymczasem Darek dowiaduje się, że trzydziestotrzydniowe rekolekcje może odbyć sam, w domu, z czego przy okazji wynikają z pozoru tylko śmieszne „kłopoty”.
– Dostawałem rozważania na telefon. Wracałem z pracy, zamykałem się w pokoiku, w skupieniu. Ale moja żona podejrzewała mnie o zdradę. – Wojownik chwyta się za głowę. – „Powiedz mi, Darek, kogo ty masz?” Probowałem jej wytłumaczyć, że ja nikogo nie mam, a dążę do tego, żeby mieć Matkę Bożą. Żona była oburzona, że ja się religią zasłaniam. Jak jej już prawie wyjaśniłem, to ona do mnie: „W takim razie zwariowałeś!”. Bo moja przemiana była tak gwałtowna, że ja jej nie potrafiłem wytłumaczyć. „No ale nie można tak z dnia na dzień wpaść w taką euforię modlitwy”, przekonywała mnie. „No widocznie można, skoro ze mną tak się dzieje”, odpowiadałem. Ona znowu: „Nie, ty na pewno kogoś masz, ty mi lepiej powiedz!”. Ale dzięki temu doświadczeniu moja żona też zgięła kolana. I zaczęła się ze mną modlić.

W święto Matki Bożej Gromnicznej zabrałem ze sobą figurkę Matki Bożej Fatimskiej. Po Mszy Świętej poszliśmy do ołtarza bocznego pod wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Tam chciałem zawierzyć się Maryi w obecności kapłana. Jeden z księży przyszedł, ale nie wiedział, o co mi chodzi: jakie oddanie trzydziestotrzydniowe, jaki łańcuch zniewolenia, o czym ty do mnie, chłopaku, mówisz? Ale potem trochę wciągnąłem go w traktat Grigniona de Montfort i wtedy przypomniał sobie, że „coś takiego w seminarium było”, że coś im tam wspominali „o tym Ludwiku”. Zaraz po zawierzeniu Kukawski trafia w internecie na ks. Dominika. Potem na Only4Men (jeszcze wtedy nie ma Wojownikow). – Jak coś bardzo mnie zainteresuje, to muszę to usłyszeć na żywo. Zacząłem czytać, że to jest grupa mężczyzn, która się spotyka, modli na rożańcu.

Reklama

Darek jedzie na swoje pierwsze spotkanie mężczyzn – do Legionowa. – Wyszedłem stamtąd inny. Ksiądz Dominik mówił w punkt. Z tego mojego popapranego wcześniejszego życia wymienił niemal każdy element. Bo oprócz zdrady i rozwiązłości spotkało mnie wszystko. I pomyślałem, że skoro on tyle o mnie wie i rozumie, co mnie dotyka, to znaczy, że ja w tej wspolnocie znajdę odpowiedzi na wiele pytań i będę mogł się rozwinąć duchowo. Ja jestem taki, że jak już w coś wchodzę, to z reguły wchodzę na sto procent. Zacząłem się mocno udzielać w Wojownikach. Kiedy Darek przygotowuje się do pasowania, zaczyna się na nowo sypać jego życie rodzinne. Choć w dużej mierze – czego jest świadomy – to konsekwencje lat zaniedbań.

Reklama

– Tak naprawdę rozstał się ze mną syn – mówi mi w pewnej chwili, spuszczając głowę. – Chodził do szkoły średniej. Szesnaście lat. Nie mieliśmy pojęcia, jakie on ma problemy. W ogóle z nami nie rozmawiał. On nie miał wtedy autorytetu. Mnie nie było w domu. Moja żona wracała zmęczona z pracy, chciała mieć święty spokój… Razem mieszkaliśmy i wydawało się nam, że wychowujemy dzieci… Nagła przemiana Darka w pozbawionym od lat ojca chłopcu budzi bunt. Czuje się zdezorientowany. – Dostałem list od mojego syna, którego też nigdy nie zapomnę… Napisał, że jest zły, a ja stałem się taki święty, że ja chodzę do kościoła,a on w Pana Boga nie wierzy i do kościoła nie będzie chodził. I, uważaj, napisał, że nie mam prawa mowić, że mnie kocha. To były strzały. Takie konkretne. I cały mój wizerunek takiego dobrego ojca, w którego rolę, jak mi się wydaje, zacząłem wchodzić, runął. Chciałem za wszelką cenę to naprawić. Pieniądze przestały być dla mnie ważne. Przestałem wyjeżdżać. Znalazłem pracę na miejscu. Codziennie chciałem być w domu, wiesz, żebyśmy razem spędzali ten czas. Przyrzekłem sobie, że nie pozwolę na to, żeby zmarnowała mi się też corka. To jest córunia tatunia. Nie? Ja jestem dla niej autorytetem. Ona zawsze mnie kocha, wspiera. Przychodzi i się przytula, mimo że dziewczyna już ma piętnaście lat. Darek mężnie panuje nad emocjami. Ale wyraźnie za chwilę dotknie kolejnej bolesnej rany.

– Podczas formacji okazuje się nagle, że moja mama jest chora na nowotwór – kontynuuje. – Do tego miała zdiagnozowaną schizofrenię, więc przerywała leczenie. Przerzuty były. Trafia na oddział paliatywny. Stamtąd żywy raczej nie wychodzisz. Mama po tygodniu chce, żeby ją zabrać do domu. Darek mówi, że mamie miała się przyśnić Matka Boża. I pocieszyć ją, żeby o nic się nie martwiła, bo wszystko będzie dobrze. – Mama mi to powiedziała w samochodzie. Tłumaczyłem to sobie schizofrenią. Mówię: „No okej, okej. No i co ci jeszcze ta Matka Boża powiedziała?”. Probowałem ją pocieszyć, że jej słucham. A moja mama na to: „U ciebie też się dużo zmieni, zobaczysz”. Przestraszyłem się, że spotka mnie coś złego, wiesz. W głowie układałem sobie rożne scenariusze. Tydzień po wypisaniu się z oddziału paliatywnego mama zmarła w domu. A tydzień po pogrzebie miałem pasowanie. Niewiele płakałem. Bardziej się cieszyłem, że mama jest po tamtej stronie, że już nie cierpi. Umarła w piątek, ale w środę jeszcze gotowała zupę, stała przy kuchni i robiła obiad. – Ale co dalej z synem? – dopytuję Darka.

– Wysłaliśmy go do psychiatry. Jednego, drugiego, trzeciego. Przez trzy lata wydaliśmy kupę kasy. I co? Nadal jest to samo. Wmawiali mu, że jest najlepszy, że jemu się wszystko należy, że jego rodzice muszą go utrzymywać i tak dalej. Mówię mu: „Słuchaj, skoro się nie uczysz, musisz iść do pracy, zderzyć się z rzeczywistością”. I on nie potrafi sobie z tym poradzić. To znaczy, że ta terapia niczego nie przyniosła. Chłopak nie radzi sobie z otaczającym go światem. A dlaczego? Przeprowadzaliśmy się do innego mieszkania. Na raty zwoziliśmy rożne rzeczy. Moj syn w pierwszej kolejności wyrzucił wszystkie święte obrazy. Podejrzewamy, że to, co się z nim dzieje, jest działaniem Złego. I tu psychiatra niewiele pomoże. Są takie sytuacje, gdzie już tylko Pan Bóg może coś zrobić. Darek – jak twierdzi – przekonał się o tym pewnego dnia na własne oczy.

KSIĄŻKA DOSTĘPNA W NASZEJ KSIĘGARNI: ksiegarnia.niedziela.pl.

2024-10-22 20:21

Ocena: +28 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Małżeństwo „bez znieczulenia”

Katarzyna i Paweł

Franciszkańskie Duszpasterstwo Młodzieży i Powołań na Górze św. Anny to dla wielu nie tylko miejsce beztroskich spotkań, ale czas dojrzewania do podejmowania życiowych decyzji. Tam poznali się Katarzyna i Paweł – dziś małżeństwo z czteroletnim stażem, które dzieli się doświadczeniem głosząc konferencje dla dzieci i młodzieży

Katarzyna i Paweł Kaczmarkowie są pedagogami i kuratorami społecznymi. Katarzyna pracuje w jednym z wrocławskich ośrodków adopcyjnych, a Paweł jest obecnie wicedyrektorem Szkoły Podstawowej nr 83 im. Jana Kasprowicza we Wrocławiu, gdzie uczy także religii. Niejednokrotnie Kasia czy Paweł po ciężkim dniu pracy jechali jako kuratorzy do rodzin, które mierzyły się z całą masą problemów. Chciałoby się zapytać: za mało macie swoich zmartwień? – Kuratela to praca bez nagrody, bo często nie widać postępu w rodzinach, do których jeździmy, ale takie słowa jak „dobrze, że pani przyszła, bo chociaż miałam z kim porozmawiać” pokazują, że warto – mówi Katarzyna. W takiej pracy trzeba nad sobą panować, być czujnym i skupionym na dobru dziecka. Tego nie da się nauczyć. Mimo że Katarzyna i Paweł powierzają swoje powołanie Bogu, ale muszą liczyć się z tym, że nie wszyscy żyją Chrystusem. – W kurateli nie ma miejsca na bezpośrednie odnoszenie się do wiary, używanie argumentów typu „Pan Bóg Ci pomoże”. W kontakcie z drugim człowiekiem trzeba odnosić się do faktów i prawa. Często podejmować ważne decyzje związane z życiem drugiego człowieka. Nawet w sytuacjach skrajnych należy umieć wybaczać i dawać kolejną szansę – dodaje Paweł.
CZYTAJ DALEJ

Brutalnie zamordowana Aleksandra Gabrysiak w drodze na ołtarze

[ TEMATY ]

Aleksandra Gabrysiak

otwarcie procesu beatyfikacyjnego

Diecezja Elbląska

Służebnica Boża Aleksandra Gabrysiak

Służebnica Boża Aleksandra Gabrysiak

W sobotę 26 października 2024 w gmachu Wyższego Seminarium Duchownego w Elblągu odbyło się uroczyste otwarcie procesu beatyfikacyjnego zamordowanej brutalnie w 1993 r. lek. med. Aleksandry Gabrysiak. Oficjalną część poprzedziła Msza święta sprawowana według formularza o Duchu Świętym. Przewodniczył jej biskup elbląski Jacek Jezierski, który w wygłoszonym kazaniu przypomniał nauczanie Kościoła na temat świętości.

Po Mszy odbyła się sesja trybunału beatyfikacyjnego, która miała charakter otwarty. Uczestniczyli w niej wierni świeccy: środowisko lekarskie Elbląga i Trójmiasta, rodzina i przyjaciele Doktor Oli. Od tego momentu Aleksandrze Gabrysiak przysługuje tytuł: Sługi Bożej lub Służebnicy Bożej.
CZYTAJ DALEJ

USA: Trump zapowiedział chęć przejęcia kontroli nad Strefą Gazy

2025-02-05 12:11

[ TEMATY ]

strefa gazy

Donald Trump

przejęcie

Benjamin Netanjahu

PAP/EPA

Prezydent Donald Trump z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu

Prezydent Donald Trump z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu

USA przejmą kontrolę nad Strefą Gazy - powiedział we wtorek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. Zapowiedział, że Ameryka zrówna ten teren z ziemią i stworzy tam "nieograniczoną liczbę miejsc pracy".

"USA przejmą Strefę Gazy (...) będziemy odpowiedzialni za rozmontowanie wszystkich zagrożeń, bomb i innej broni na tym terenie, zrównamy teren z ziemią i pozbędziemy się zniszczonych budynków. Stworzymy rozwój gospodarczy, który zapewni nieograniczoną liczbę miejsc pracy i mieszkań dla mieszkańców tego obszaru" - powiedział Trump, wywołując poruszenie dziennikarzy. Uściślił, że według jego "silnej rekomendacji" Strefa Gazy należałaby długoterminowo do Stanów Zjednoczonych i nie wykluczył, że wyśle tam amerykańskich żołnierzy.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję