Reklama

Niedziela Małopolska

Moja żona to spryciara!

Ciepło rodzinne. To czuje się niemal od przekroczenia progu domu państwa Nelców. Potwierdza to ich postawa, potwierdzają słowa. Dla mnie jednak, niezwykle znamienny był także obraz Grażyny Nelec całującej z czułością ładującego się na jej kolana malca i matczyna cierpliwość towarzysząca próbom zjedzenia ciastka, które za nic nie chciało się zmieścić na jego talerzu…

Niedziela małopolska 51/2009

[ TEMATY ]

rodzina

Adam Wojnar

Spotkanie w Kalwarii Zebrzydowskiej

Spotkanie w Kalwarii Zebrzydowskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przeciszów, mała miejscowość w okolicach Krakowa. To tu czeka mnie spotkanie z państwem Grażyną i Sławomirem Nelami. Trafiam na miejsce i witana z wielką życzliwością wchodzę do domu. Co chwilę przybiega któreś z dzieci gospodarzy, by się ze mną przywitać. Z podziwem oglądam wysprzątane i niezwykle zadbane mieszkanie. Pan Sławomir, widząc moje niedowierzanie, z figlarnym błyskiem w oku tłumaczy: - Moja żona to spryciara! - A pani Grażyna na dźwięk tych słów, z zawstydzeniem, ale i niekrytą wdzięcznością, uśmiecha się do męża. Od razu rzuca się w oczy, jak wiele szacunku ma on dla żony i jak bardzo docenia jej pracę. A tej z kolei jest naprawdę niemało, państwo Nelcowie mają bowiem 12 dzieci. Pytam ich, czy planowali założenie tak licznej rodziny, na co oni z uśmiechem odpowiadają, że po prostu się przed nią nie bronili…

Niekryta radość

Państwo Nelcowie śmieją się, że kiedyś, gdy ich dzieci dorosną, będą musieli wybić ścianę w dużym pokoju, żeby mogli się wszyscy pomieścić, kiedy każde z nich przyjedzie ze swoją rodziną w odwiedziny. Ta wizja rozpromienia twarze rodziców. Nie są w stanie ukryć tego, jak bardzo radują się z każdej ze swoich pociech. Pan Sławomir przy okazji wspomina, jak to w jego domu, choćby na Wigilię, mimo iż również miał kilkoro rodzeństwa, każdy modlił się osobno, bo taki był zwyczaj: - I mi się to nie podobało - mówi - Dlatego w naszej rodzinie do Wigilii zasiadamy wspólnie i wspólnie się modlimy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Do kościoła na raty

Nie wszystko jednak mogą robić razem, często jest to niemożliwe wyłącznie z tzw. przyczyn technicznych. Choćby na niedzielną Mszę św. pan Sławek zawozi swą rodzinę na raty. Najpierw jedna część, a potem wymiana, bo wszyscy nie mieszczą się do samochodu. Kilka razy w roku wybierają się wspólnie do Matki Bożej Kalwaryjskiej. W tym miejscu wspominają ze śmiechem, że przy ostatnim wyjeździe, trzyletni Daruś nie mógł się już doczekać i ciągle pytał: - Kiedy pojedziemy do Maryi? - A gdy już tam dotarli i uczestniczyli we Mszy św. polowej, był zawiedziony i rozpłakał się, bo to wcale nie było u Maryi. Dopiero po wejściu do Sanktuarium przed cudownym obrazem zgodził się, że teraz jest już u Maryi.

Reklama

Niezwykłe spotkanie

Ostatnia wizyta ich rodziny w Kalwarii Zebrzydowskiej wiąże się z niezapomnianym przeżyciem. Było to w czasie dorocznej pielgrzymki rodzin. Państwo Nelcowie poproszeni zostali o niesienie darów podczas Eucharystii. Byli więc blisko ołtarza, w pełnym składzie, odświętnie ubrani i podekscytowani. I kiedy przechodził kard. Stanisław Dziwisz z asystą, ku ich ogromnemu poruszeniu zatrzymał się w pobliżu i wskazując na nich, powiedział słowa, które bardzo głęboko utkwiły w sercach Grażyny i Sławomira: - Chciałbym się z tą rodziną przywitać. I podszedł do nich, by chwilę porozmawiać. Małżonkowie nie potrafią nawet odtworzyć uczuć jakie towarzyszyły im podczas tego spotkania: - To był dla nas ogromny szok - mówi Pan Sławomir. - Miałem wrażenie, że wszystko gotuje mi się w środku. Tam było tyle ludzi, a on wyciągnął rękę właśnie do nas. To wielki zaszczyt. Ksiądz Kardynał był pierwszym człowiekiem, który poprzez swoje gesty i postawę wobec nas wyraził podziw dla naszej rodziny. - Bo częściej, niestety, słyszymy przykre słowa krytyki - dodaje pani Grażyna. - Ludzie dokuczają i dogadują, zamiast zapytać czy w czymś nie trzeba nam pomóc. - A kard. Dziwisz zapytał nas od razu: - Czy wam czegoś nie potrzeba? - podsumowuje pan Sławomir.

Maryja na podwórku

W rodzinie Nelców Matka Boża zajmuje wyjątkowe miejsce, otoczona jest szczególnym kultem, który wypływa od rodziców dających przykład i przenika do serc dzieci. Pan Sławomir opowiada, jak już kilkanaście lat temu postanowił zbudować Matce Bożej kapliczkę na ich podwórku. - Ale tak jakoś zeszło, że nie udało się. Aż do teraz - mówi z dumą wskazując miejsce za oknem. Goszcząc w ich domu, miałam okazję obejrzeć świeżo poświęconą piękną kapliczkę. Za domem, w rodzinnym zaciszu stoi na honorowym miejscu własnoręcznie wymurowana grota, a w niej figura Matki Bożej Fatimskiej. Posadzone wokół kwiaty dodają jeszcze więcej uroku temu miejscu. Kapliczka ma także własne oświetlenie, dlatego wieczorem na podwórku państwa Nelców można powiedzieć, że bije blask od Maryi. To miejsce jest traktowane szczególnie przez wszystkich członków rodziny. Znajduje się w pobliżu wejścia do domu, dlatego zawsze wychodzący lub przychodzący do niego po całym dniu pracy przystają na chwilę przed figurą, by się pomodlić. Wielką radość sprawia rodzicom, o czym wprost mówią, widok dzieci, które dobrowolnie i z własnej inicjatywy przystają przed Maryją w skupieniu. Ci młodsi, pełni dumy, opowiadają potem o tym rodzicom. Pan Sławomir z uśmiechem mówi, że nieraz słyszał radosne wołanie: - Pomodliłem się, tato, przed Maryją!
Niesamowitym zaszczytem dla rodziny był też fakt poświecenia tej kapliczki przez samego bp. Jana Szkodonia, który w tym czasie odwiedził ich parafię. To są sytuacje, które traktują jako znaki Opatrzności Bożej, jako sygnały od Boga, który przypomina, że pamięta, że się opiekuje i wciąż czuwa.

Reklama

Nie gasić zapału

Pytam jeszcze z zaciekawieniem jak radzą sobie z wychowaniem tak licznej gromadki. Rodzice podkreślają przede wszystkim fakt rozmowy: - Traktujemy dzieci poważnie. I oni to czują. Poza tym nie rozkazujemy, ale staramy się prosić, jeśli potrzebujemy ich pomocy - tłumaczą. Małżonkowie podkreślają też, że starsze dzieci są już na tyle duże, że wiele pomagają z własnej inicjatywy, widzą potrzeby i sami pytają, czy czegoś nie zrobić. A kiedy chcą gdzieś wyjść czy z kimś się spotkać, zawsze biorą pod uwagę rodziców i wspólnie konsultują wszystkie plany. Pan Sławomir podkreśla też, że pomaganie często sprawia im przyjemność. Kiedy z tatą idą popracować, uczą się czegoś nowego: - Ja nigdy ich w tej kwestii nie krytykuję, żeby nie gasić ich zapału. Dlatego nawet jak zrobią coś źle, nawet jeśli nieopatrznie, chcąc pomóc, coś zniszczą, mówię, że nie szkodzi, że zrobimy nowe, tym razem już dobrze, bo dokładnie wytłumaczę jak trzeba postępować. Dzięki temu oni wciąż chcą się uczyć czegoś nowego i nie zniechęcają się od razu. Dlatego też wiele już potrafią zrobić, często dużo więcej niż ich rówieśnicy - tłumaczy dumny tata.

Reklama

Słowa, czas i przykład

Rodzice podkreślają także, że uczą dzieci, aby sobie nawzajem i innym pomagać. Pan Sławomir mówi, że często powtarza: - Nie jest ważne czy ktoś tobie pomoże, pamiętaj, abyś ty pomógł innemu.
Równie istotne w wychowaniu jest także poświęcanie czasu dzieciom, to, by z nimi być i by one to czuły: - Kupiłem kiedyś pięć wędek i poszliśmy na ryby - wspomina p. Sławek. Ale równie ważny jest przykład rodziców. Żeby dzieci nie tylko wiedziały choćby to, że należy przepraszać, ale żeby także widziały jak np. robi to tata.
Pani Grażyna mówi też, jak wielką radość sprawia jej patrzenie gdy dzieci potrafią się dzielić między sobą. - Tego też staramy się ich uczyć poprzez własny przykład - dodaje - Kiedy np. dostajemy czegoś za dużo, przekazujemy to komuś innemu, kto być może bardziej potrzebuje.

Chwila tylko dla siebie

Mama tej licznej gromadki wspomina też z uśmiechem, jak nieraz pytają ją znajome, czy ona w ogóle znajduje czas dla siebie przy tylu dzieciach. A ona odpowiada, że owszem ma czas. Wszystko jest kwestią organizacji, a w tym, co na każdym kroku podkreśla mąż, p. Grażyna jest prawdziwą mistrzynią. Dlatego ma czas na wykonanie wszystkich obowiązków, ale także na kawę czy poczytanie gazety. - Bo trzeba umieć znaleźć chwilę dla siebie, nawet przy tylu dzieciach - podsumowuje p. Sławek.

Prawdziwe szczęście

Ich rodzina przepełniona jest ciepłem i miłością. Takie jest ich życie, takie jest ich szczęście. Pracy jest dużo, ale dzięki świetnej organizacji, ze wszystkim sobie dobrze radzą. Jak mawia p. Sławomir Nelec: - Jeśli człowiek jest bierny, to nie ma radości w życiu. Oni tą radością wypełnieni są po brzegi.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Towarzyszą, pomagają, ratują

Niedziela warszawska 7/2020, str. VI

[ TEMATY ]

rodzina

duszpasterstwo

duszpasterstwo rodzin

Magdalena Wojtak

Anna i Piotr Goławscy posługują w kilku poradniach

Anna i Piotr Goławscy posługują w kilku poradniach

Duszpasterstwo Rodzin Diecezji Warszawsko-Praskiej działa od ponad 15 lat. W Parafialnych Ośrodkach Formacji Rodziny małżonkowie uczą się m.in. pokonywania różnych trudności.

W znajdującym się przy ul. Grochowskiej Diecezjalnym Ośrodku Duszpasterstwa Rodzin kalendarz osób towarzyszących małżeństwom wypełniony jest po brzegi. Tylko tutaj w ciągu roku około tysiąca osób korzysta z wiedzy i doświadczenia różnych specjalistów.

CZYTAJ DALEJ

Patron mądrych wyborów – św. Stanisław Biskup Męczennik

Niedziela Ogólnopolska 18/2015, str. 26

Figura św. Stanisława, Kraków Skałka/fot. Bożena Sztajner/Niedziela

Figura św. Stanisława, Kraków Skałka

Figura św. Stanisława, Kraków Skałka

Dobrze się stało, że tegoroczne obchody święta głównego patrona Polski – św. Stanisława Biskupa Męczennika odbywają się tuż przed ważnymi wyborami w Polsce. Wspomnienie krakowskiego biskupa pokazuje bowiem, że można być duchownym, mężem stanu, a jednocześnie nie kłaniać się żadnej ziemskiej władzy.

Święci są po to, by nas zawstydzać – tak kiedyś o ich posłannictwie powiedział Jan Paweł II. Ale na pewno są także po to, aby nas mobilizować, pokazywać szlaki czy wcześniej je dla nas przecierać. Z pewnością w czasach dzisiejszych zawirowań do takich osobowości należy święty z krakowskiej Skałki.

CZYTAJ DALEJ

Niemcy: 2,5 roku więzienia za kradzież pektorału Benedykta XVI

2024-05-08 13:02

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Mężczyzna, który w czerwcu ubiegłego roku ukradł krzyż pektoralny papieża Benedykta XVI z kościoła w Traunstein w Górnej Bawarii, został skazany na dwa i pół roku więzienia. Tak orzekł sąd rejonowy w Traunstein w Górnej Bawarii, podała agencja KNA. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Według sądu sprawca, 53-letni obywatel Czech, chce mieć pewność, że krzyż, który obecnie znajduje się u znajomego, zostanie zwrócony. Wcześniej milczał na temat miejsca pobytu pektorału. Jego wartość nie może być dokładnie określona, szacuje się, że wynosi co najmniej 800 euro i ma dla wiernych bardzo dużą wartość symboliczną. Benedykt XVI zapisał go w testamencie swojej rodzinnej parafii św. Oswalda. To właśnie tutaj odprawił swoją pierwszą Mszę św. jako neoprezbiter w 1951 roku.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję