Reklama

Moja praca, moje hobby

Czy praca może być najmilszym hobby? Urszula Jarosz, organizator wielu akcji pomocowych, kierownik Zespołu Placówek Caritas w Proszowicach, pomysłodawca Ogrodu Biblijnego, uważa, że tak. Niebezpieczną granicę z nierzadkim dzisiaj pracoholizmem wyznacza charakter tej pracy: pomoc ludziom w potrzebie. Bo czy mówienie o pracoholizmie w tym kontekście nie byłoby nietaktem?

Niedziela kielecka 32/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tętniący życiem jeden z licznych festynów w proszowickiej placówce Caritas, połączony z ciekawą imprezą kulturotwórczą, pachnący latem Ogród Biblijny pełen ludzi w różnym wieku i z różnych stron. Urszula Jarosz nie chodzi, tylko biega, ja biegam za nią.

Kryształy soli

Reklama

- Wyjazd nad morze, w góry…? Ciągle brakowało mi na to czasu, bo praca, nowe wyzwania. W organizacji pozarządowej nigdy nic nie było podane „na tacy”. Każde nowe zadanie należało wymyślić i wypracować - mówi. Zapytana przez dziennikarza o hobby, stanęła przed nie lada dylematem. Owszem, byłoby parę rzeczy, ale wszystko to blednie wobec spełnienia w pracy. - Są rzeczy, które lubię, np. dobrą książkę, truskawki z miodem, szarlotkę pani Marysi z kuchni, śpiew ptaków, ale wciąż fascynuje mnie organizowanie pomocy tym, którzy sobie zorganizować jej nie umieją. Tak, czuję się spełniona przez pracę.
Za tę pracę otrzymała prestiżowe wyróżnienia: W 2006 Zespół Placówek Caritas w Proszowicach otrzymał „Kryształy soli” - dla najlepszych organizacji prowadzących działalność pożytku publicznego w kategorii polityka społeczna - polityka prorodzinna (wyróżnienie w konkursie o nagrodę Marszałka Województwa Małopolskiego); W 2008 - „Amicus Hominum” - wyróżnienie dla Urszuli Jarosz w kategorii polityka społeczna za „niezwykły przykład zaangażowania w służbie społecznej. Za utworzenie pierwszego w Polsce Ogrodu Biblijnego. Za ogromną wrażliwość oraz pełną życzliwości i oddania działalność na rzecz osób potrzebujących z lokalnej wspólnoty. Za działalność na rzecz integracji społecznej osób, a szczególnie dzieci niepełnosprawnych. Za pomoc i wsparcie ojców samotnie wychowujących dzieci” (nagroda samorządu województwa małopolskiego).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Talerz gorącej zupy

Reklama

Po skończeniu studium neuropsychiatrycznego w Krakowie podjęła pracę w Proszowicach. Tutaj założyła rodzinę, stąd są jej dzieci, tutaj żyje i pracuje, tutaj czuje się u siebie.
Pierwsze 10 lat życia zawodowego to była praca w szpitalu proszowickim. Owszem, sporo tam się nauczyła, ale dzisiaj określa to jako „zajęcie zbyt sterylne”. Dopiero w Polskim Czerwonym Krzyżu, a najbardziej w Punkcie Opieki nad Chorym w Domu, poczuła smak pracy na rzecz innych. Gdy wchodzi się w osobiste życie i sytuację rodzinną chorego, gdy nawiązuje się z nim bezpośrednią relację, gdy jest się ostoją i deską ratunku dla osoby chorej, starej i zniedołężniałej - wtedy wyczuwa się tętno tego rodzaju posługi. Ciepło wspomina „zupki Jacka Kuronia”, wprowadzane w obieg talony na ciepłe posiłki - czyli początki raczkującej w kraju akcji pomocowej na szerszą skalę, której towarzyszył ogromy zapał. Wtedy, w latach 80., potrzeba własnej kuchni, która wydawałaby tutaj, w Proszowicach, gorące posiłki, stała się dla Urszuli Jarosz nagląca, choć rodziły się wątpliwości: czy to się przyjmie, czy ludzie zechcą? Ówczesny proboszcz w Proszowicach ks. Jan Iłczyk przyklasnął pomysłowi, ale co dalej, gdzie i jak zorganizować tę żywieniową pomoc? Wspólnie z Proboszczem postanowili zaadaptować stary wikariat, co ostatecznie dało początek placówce o nazwie Dom Brata Alberta, wówczas pod patronatem PCK. - Nie mieliśmy pieniędzy, ale ogromny zapał i serdeczność ludzi wokół. Tamten czas, z lat 80., to dla współczesnych uwarunkowań - z fachowo zorganizowaną pomocą społeczną - jakby rodzaj partyzantki, poruszania się po omacku, ale zdaniem U. Jarosz, nigdy potem nie było takiej akceptacji środowiskowej, takiej mobilizacji serdeczności. Komentuje ks. Iłczyk: - Zawsze miała jasno wytyczony cel i mnóstwo konsekwencji. Mimo rozsypującej się kuchni i skrajnie skromnych warunków, dbała o dobrą atmosferę wśród personelu i zachowywała pogodę ducha. Umiejętnie wyłuskiwała ludzi w potrzebie i zawsze pomagała im z pełną kulturą, aby nikt nie poczuł się zażenowany.
Gdy ugotowali ów pierwszy darmowy posiłek, była obawa: a nóż ludzie nie przyjdą…? Ale przyszli, ubodzy i mniej ubodzy, panie w koralach, specjalnie założonych na tę okazję. Pierwsza wigilia dla spragnionych talerza gorącej grzybowej pozostanie w sercach na zawsze - tych obdarowanych i tych obdarowujących.

Niepełnosprawni wśród nas

Reklama

To bodaj tutaj, w Proszowicach u Brata Alberta, zaczęto w sposób zorganizowany - po raz pierwszy w regionie Małopolski - pomagać niepełnosprawnym dzieciom.
Urszula Jarosz nie przypuszczała, że jest ich aż tylu - tuż obok, za ścianą, po sąsiedzku, w okolicznych wioskach. Wielu znało tylko swój własny kąt w czterech ścianach, a ileż matek nie wytknęło nosa poza opłotki własnej wsi! Te dzieci - niepełnosprawne, ich najbliżsi, a przede wszytki matki (jej zdaniem: „heroiczne”) - stali się sprawą pilną i wymagającą zorganizowanej pomocy. Szybko zebrała się grupa ok. 30 osób w wieku 10-18 lat. W czasie gdy jeszcze raczkowała opieka nad niepełnosprawnymi, u Brata Alberta organizowali dla nich pierwsze zajęcia uzupełniające, podstawową rehabilitację domową, na którą należało zdobyć sprzęt, bale charytatywne i wakacyjne ogniska, i przygotowanie - we współpracy z parafią - do Pierwszej Komunii Świętej. A przede wszystkim uczyli społeczeństwo zdrowej koegzystencji ze środowiskiem niepełnosprawnych, z akcentem na wskazywanie bogatego potencjału drzemiącego w tej grupie ludzi. Nieocenionym ambasadorem tej sprawy stało się Koło Matek Niepełnosprawnych, które rozpoczęło regularne spotkania w placówce. Mamy bardzo chciały pomóc dzieciom, ale i dla siebie samych były najlepszymi terapeutkami. - Bywałam wówczas bardzo zmęczona, ale czułam, że podążam w dobrym kierunku - mówi U. Jarosz. Wspierała ją rodzina, bo inaczej trudno byłoby pracować dużo i z sercem. Mąż Wojciech nie raz i nie dwa gotował obiad, a dzieci? Dorosłe dzisiaj: Łukasz 39 lat, Paulina 28, Paweł 23, znają cenę sensownej pracy i zdrowo potrafią oszacować znikomość dóbr doczesnych. Wiedzą, że mama nigdy nie wytrzymałaby statecznego zajęcia za biurkiem, 8 godzin od tej do tej…
Lato 1997, Polskę ogarnia powódź, Polska nie jest na nią przygotowana, Polska jest bezradna. U. Jarosz i kierowany przez nią zespół, razem z Księdzem Proboszczem, parafią i Radiem Kraków rzuca się w wir akcji pomocowej, i to od razu na głębinę - do gminy Lubusza w powiecie opolskim, najbardziej poszkodowanej w powodzi. Organizowali kolonie dla 150 dzieci z terenów zalanych, żywność, środki czystości; praca miała jasno wytyczony cel, a efekt bardzo konkretny - tak jak Urszula lubi najbardziej.

Pod skrzydłami Caritas

Reklama

Od 2000 r. Dom Brata Alberta w Proszowicach stał się placówką Caritas Diecezji Kieleckiej i jednym z ogniw sprawnie zorganizowanej sieci pomocowej ludziom w potrzebie. Z roku na rok powiększał zasięg działania. Dzisiaj jest to placówka wielofunkcyjna, którą tworzą: środowiskowy dom samopomocy, ognisko wychowawcze, rehabilitacja, stołówka, stacja opieki, ośrodek interwencji kryzysowej i poradnictwa rodzinnego. Miniony 2008 rok to ilustracja całego wachlarza proponowanych zajęć. Oto zarys niektórych z nich.
35 osób skorzystało z terapii (a czworo się usamodzielniło) w środowiskowym domu samopomocy, który jest placówką wsparcia dziennego dla osób przewlekle chorych psychicznie i niepełnosprawnych intelektualnie. To z myślą o nich w Ogrodzie Biblijnym zorganizowano hortiterapię (a także np. wyjazd do Piwnicznej, Sędziszowa, Miechowa, udziały w konkursach i imprezach typu andrzejki, ostatki, walentynki, pikniki integracyjne, turnieje szachowe). Z ogniska wychowawczego korzysta ponad 20. dzieci, mających do dyspozycji różnego typu formy zajęć kompensacyjnych, kulturalnych, sportowych, informatycznych oraz imprez okolicznościowych typu: topienie Marzanny, „Odeszli, ale pozostali w naszej pamięci” (1 i 2 Listopada), konkurs „Bombka choinkowa z wizerunkiem św. Mikołaja czy udział w „Wakacjach za grosik”. Stołówka wydała prawie 21 tys. obiadów na miejscu oraz prawie 30 tys. obiadów w szkołach. 630 osób z 7 gmin objęto całorocznym programem dostarczania żywności z UE. 152 osoby i 216 porad - to bilans ubiegłorocznej działalności Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa Rodzinnego.
Wśród akcji i programów są np. „Wakacje za grosik”, integracyjne spotkania niemiecko-polskie, pomoc bożonarodzeniowa z wieczerzą wigilijną i paczkami mikołajkowymi, „Koszyczek wielkanocny”, „Pomocna dłoń” oraz liczne projekty partnerskie z PFRON, jak choćby „Klucz do samodzielnego życia”. Reasumując - Szefowa ma o co zabiegać i czego pilnować.

Kawałek biblijnego raju

Wymarzyła go sobie i wyczarowała razem z fachowcami w tej dziedzinie - dr Zofią Włodarczyk i inż. arch. Leszkiem Byliną z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Niczym namiastkę wytęsknionej przez Izraelitów Ziemi Obiecanej. Powstanie Ogrodu Biblijnego w Proszowicach U. Jarosz uważa za dzieło swojego życia. Początki - jak to początki. Łatwe nie były. Pomysł, miejsce, specjalista w zakresie „ogrodnictwa biblijnego” - wszystko to było mało. Ks. Słowik, dyrektor Caritas Kieleckiej, poparł ideę całym sercem, stopniowo przybywało sprzymierzeńców, ot jak choćby nieoceniony ogrodnik Józef Galus, bez którego ogród nie byłby tym, czym jest.
Dzisiaj spacerujesz po Ogrodzie Biblijnym i jest tak, jakbyś stanął przed obrazami zamkniętymi w słowa na kartach natchnionych Ksiąg. Oto trzcina chwiejąca się na wietrze, wytchnienie przy studni Jakuba, gorczyca i poletka zbóż, strzelający w górę platan i akacja. W upalne dni nikt nie ominie zaimprowizowanego w Ogrodzie przejścia przez Morze Czerwone, w którym z rozkoszą pluskają się dzieci.
Ogród Biblijny to skupisko roślin, wymienionych w Biblii, ewentualnie - jako uzupełnienie - występujących w rejonie Ziemi Świętej. Rośliny dobrane według testamentalnego klucza są unikatową ilustracją Biblii, zachętą do jej lektury, nietypowym sprawdzianem ze znajomości Słowa Bożego, wreszcie lekcją ogrodnictwa i koegzystencji ludzi ze światem przyrody, w której ani nic nie jest zbyteczne, ani przypadkowe.
Od pomysłu do powstania ogrodu na 9-arowej powierzchni przy placówce w Proszowicach, minęły 3 lata. - Warto zadać sobie trochę trudu i pomedytować tutaj z Biblią albo chociaż uważnie przestudiować wyryte na kamiennych tablicach inskrypcje, rozmieszone pomiędzy roślinami - zachęca U. Jarosz.
Oto miniwinniczka, ze swobodnie wyprowadzonymi ku słońcu pojedynczymi pędami wypielęgnowanej winorośli. „Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami, kto trwa we Mnie, a ja w nim, ten przynosi owoc obfity” (J 15,5). Nieopodal - przykład niespotykanej uprawy winorośli w tzw. rożkach: na stercie kamieni ułożonych w kopiec wije się pojedynczy dorodny pęd. Trzeba spróbować odnaleźć to miejsce, w którym Biblia mówi o tego typu winnicy, o tych właśnie rożkach. Winorośl, wino, krzew winny to ulubiony motyw roślinny w Biblii, wymieniany więcej niż 200 razy... I winorośl to jedna z siedmiu roślin, które stanowią nieodzowny element ogrodu biblijnego. Oprócz niej są to: figa, oliwka, granat, palma daktylowa, pszenica, jęczmień.
Wiosną tego roku przybyły nowe elementy Ogrodu - rzeźby Karola Badyny, inspirowane postaciami i wydarzeniami Starego i Nowego Testamentu, jako uzupełnienie biblijnego przekazu tego szczególnego miejsca.
Ogród Biblijny sprawił, że placówka w Proszowicach stała się jedyną w swoim rodzaju, że chętnie odwiedzają ją goście z całego kraju, że zwiedzający sami podsuwają różne sugestie. Praca w ogrodzie to rodzaj unikatowej terapii dla podopiecznych Caritas, a dla Szefowej - azyl, oaza ciszy wśród zgiełku podkrakowskiego miasteczka, ukojenie duszy w kontakcie z całą gamą roślin, zmieniających swe oblicze w rytm pór roku i bujnie się rozrastających. Nawet te egzotyczne odmiany radzą sobie nadspodziewanie dobrze, natomiast róże to cud, to prawdziwy festiwal gigantycznych kwiatów we wszelkich odmianach, barwach, zapachach. Bo i jak mogłoby być inaczej, skoro w Proszowicach wyrósł kawałek biblijnego raju, a po śnieżkach spacerują anioły?

URSZULA JAROSZ
ur. w 1948 r. w Gorzkowie, absolwentka LO w Kazimierzy Wielkiej i Studium Neuropsychiatrycznego w Krakowie. Do 1984 r. - praca pielęgniarska w szpitalu w Proszowicach, w latach 1984-1999 - w Polskim Czerwonym Krzyżu na stanowisku kierownika. Równocześnie w czasie od 1993 do 2000 w Urzędzie Gminy i Miasta w Proszowicach pełniła funkcję Dyrektora Zakładu Usług Opiekuńczych. Od 2000 r. zatrudniona na stanowisku kierowniczym w Caritas Diecezji Kieleckiej w Domu św. Brata Alberta, który od 2006 nosi nazwę Zespołu Placówek Caritas.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co tak naprawdę wydarzyło się w Gietrzwałdzie?

Niedziela Ogólnopolska 6/2022, str. 68-69

[ TEMATY ]

Gietrzwałd

sanktuariummaryjne.pl

Łaskami słynący obraz Matki Bożej w Gietrzwałdzie

Łaskami słynący obraz Matki Bożej w Gietrzwałdzie

Dziewiętnaście lat po objawieniach w Lourdes Maryja przemówiła na polskiej ziemi. Co powiedziała dwóm dziewczynkom?

Objawienia trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 r. Głównymi wizjonerkami były 13-letnia Justyna Szafryńska i 12-letnia Barbara Samulowska.
CZYTAJ DALEJ

Kanonizacja bł. Acutisa i bł. Frassatiego. Transmisję obejrzysz na niedziela.pl

2025-09-07 07:57

[ TEMATY ]

kanonizacja

bł. Pier Giorgio Frassati

transmisja

bł. Carlo Acutis

na żywo

Red.

Kanonizacja bł. Acutisa i bł. Frassatiego

Kanonizacja bł. Acutisa i bł. Frassatiego

Na Placu św. Piotra w Watykanie od rana zbierają się tysiące wiernych, którzy przybyli nie tylko z Włoch, by uczcić nowych świętych.

Już o godz. 10:00 rozpocznie się uroczysta Msza św., podczas której papież Leon XIV kanonizuje dwóch młodych mężczyzn - bł. Carlo Acutisa i bł. Pier Giorgio Frassatiego.
CZYTAJ DALEJ

Śluby zakonne u Salwatorianów

2025-09-08 12:00

ks. Łukasz Romańczuk

Od lewej: kl. Paweł Kuliashou SDS, ks. Dariusz Jasuda SDS - rektor WSD Salwatorianów, ks. Piotr Figiel SDS, prowincjał, kl Marek Jankowski SDS, kl. Michał Góralkiewicz SDS

Od lewej: kl. Paweł Kuliashou SDS, ks. Dariusz Jasuda SDS - rektor WSD Salwatorianów, ks. Piotr Figiel SDS, prowincjał, kl Marek Jankowski SDS, kl. Michał Góralkiewicz SDS

Dzień Narodzenia Najświętszej Maryi Panny to szczególna data dla salwatorianów. To właśnie 8 września Kościół wspomina narodziny dla nieba bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana, założyciela Towarzystwa Boskiego Zbawiciela. Tego dnia odbywają się uroczystości związane ze ślubami zakonnymi – czasowymi i wieczystymi. W kościele Wniebowzięcia NMP w Bagnie Eucharystii przewodniczył ks. Piotr Figiel SDS, prowincjał salwatorianów w Polsce.

Na początku Mszy św. swoje słowo skierował ks. Dariusz Jasuda SDS, który przypomniał o miłości założyciela do Maryi i o jej szczególnej roli w dziejach zgromadzenia. – Maryja, która jest błogosławioną apostołów i naszą Matką, od samego początku otaczała Towarzystwo swoją pomocą i troską – mówił. Przedstawił także czterech braci: Bartosza, który złożył śluby zakonne czasowe oraz Pawła, Marka i Michała, którzy złożyli swoje profesje zakonne. Na Eucharystii byli także obecni salwatorianie - księża i bracia, którzy odnowili swoje śluby zakonne.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję