Reklama

Zaduma wiejskiego księdza nad Rokiem Kapłańskim

19 czerwca w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa Benedykt XVI zainaugurował Rok Kapłański. Na rozpoczęcie tego roku został wybrany dzień, kiedy czcimy Boskie Serce Jezusa. Święte życie Chrystusa na ziemi ukazało ludzkości najpiękniejsze cechy Jego Boskiego Serca - przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. A jak kapłani XXI już wieku idą przez ziemię, czy idą dobrze czyniąc? Jak ja idę moją kapłańską drogą?

Niedziela toruńska 28/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sięgnął z półki swój duchowy pamiętnik i po chwili napisał: „Dziś 2. rocznica mych święceń. Klękam niżej niż zwykle. Panie, daję Tobie me życie… Boże, chcę być naprawdę kapłanem”. Słowa te umieścił pod datą 15 marca 1939 r. i są one ostatnimi w jego duchowym pamiętniku. Być może nawet nie przypuszczał, jak szybko to najgłębsze pragnienie serca przyjdzie mu przełożyć na konkret życia. Był naprawdę kapłanem, nie tylko na papierze w 2. rocznicę swych święceń, lecz także pozostał nim na swojej krzyżowej drodze, która wnet się rozpoczęła w toruńskim Forcie VII i poprzez Stutthof, Grenzdorf, Oranienburg-Sachsenhausen zaprowadziła go na golgotę w Dachau, gdzie zakończył życie w bloku 7. w 1945 r., umierając zarażony tyfusem przy posłudze potrzebującym współwięźniom.
Na progu Roku Kapłańskiego wspominam bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, bo był kapłanem naprawdę.
Wspominam bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, bo na wzór swego Mistrza - Najwyższego Kapłana Chrystusa - przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc.
Wspominam bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, bo też powinienem być kapłanem naprawdę, który na wzór swojego Mistrza idzie przez ziemię dobrze czyniąc i służy swoim braciom do końca, aż po krzyż.
Wspominam bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, bo to o Nim 7 czerwca 1999 r. na toruńskim lotnisku sługa Boży Jan Paweł II powiedział: „Przyjmujemy z wielką wdzięcznością świadectwo życia bł. Wincentego Frelichowskiego, współczesnego bohatera, kapłana i człowieka pokoju, jako wezwanie dla naszego pokolenia. Pragnę zawierzyć dar tej beatyfikacji w sposób szczególny Kościołowi toruńskiemu, ażeby strzegł i rozszerzał pamięć wielkich dzieł Boga, jakie dokonały się w krótkim życiu tego kapłana. Zawierzam ten dar nade wszystko kapłanom tej diecezji i całej Polski.
Ks. Wincenty Frelichowski już na początku swojej drogi kapłańskiej napisał: «Chcę być kapłanem naprawdę - muszę być kapłanem według Serca Chrystusa». Jeśli ta beatyfikacja jest wielkim dziękczynieniem Bogu za jego kapłaństwo, to jest również uwielbieniem Boga za cuda Jego łaski, jakie dokonują się przez ręce wszystkich kapłanów - również przez wasze ręce, drodzy bracia”.
Ks. Jan Twardowski w jednym ze swoich wierszy napisał następujące słowa: „własnego kapłaństwa się boję i przed kapłaństwem w proch padam, i przed kapłaństwem klękam”.
Wydaje mi się, że każdy kapłan i to obojętnie, czy jest „świeżowo upieczonym sługą ołtarza”, czy też „na kapłańskiej posłudze z niejednego pieca chleb jadał”, czy też jest „księdzem jubilatem” powinien „własnego kapłaństwa się lękać”, a nade wszystko „przed kapłaństwem w proch padać i przed kapłaństwem klękać”. A powinien to czynić, bo bycie księdzem nie jest żadną zasługą. Kapłaństwo to wielka niezasłużona łaska i dzieło Miłosierdzia Bożego. Bóg tylko posługuje się kapłanem. Ksiądz natomiast jest tylko nieudolnym odbiciem Jezusa. Jestem więc nieudolnym odbiciem Jezusa, takim chciałoby się powiedzieć brzydkim kaczątkiem. Dlatego też pokora powinna być pierwszą rzeczą w kapłaństwie. Każdy ksiądz powinien być pokorny i przez całe życie dbać o swoje kapłaństwo, a każda rocznica święceń powinna być nie dniem wąchania kwiatków, a dniem pokuty. Bo ileż to razy ten ksiądz lekceważył Najwyższego Kapłana w swoim życiu. Przynajmniej w moim życiu kapłańskim tak było. Tak więc, jak każda rocznica święceń winna być dniem pokuty, tak na każdy jubileusz - zwłaszcza złoty - kapłan powinien patrzeć jak na generalną próbę, ale przed pogrzebem. Bo tylko jeden Chrystus jest Wiecznym Kapłanem - jednym jedynym, a my wszyscy, których wyświęcono 50, 20, 5 czy 2 lata temu, tylko uczestniczymy - lepiej lub gorzej, dłużej lub krócej - w wiecznym kapłaństwie Chrystusa. Ku naszemu zdumieniu i zawstydzeniu uświadamiamy sobie, że Chrystus Wieczny Kapłan raczy się nami posługiwać. Tylko Chrystus jest Wiecznym Kapłanem i to On obchodzi swój wieczny jubileusz, ani srebrny, ani złoty - wieczny. To tylko my musimy się wysrebrzać i wyzłacać jak postarzałe i sfatygowane rondle, bo tyle w nas słabości, mimo wielkich łask, jakie przecież otrzymaliśmy.
Na progu Roku Kapłańskiego życzę więc sobie, bym potrafił i chciał być „kapłanem naprawdę i to według Serca Jezusowego”.
Nie życzę też sobie na dalszej kapłańskiej drodze kwiatów, a tylko niech mnie dręczy każdy ludzki ból; męczy każda ludzka łza, bym kawał serca jak chleba potrafił urwać, złamać i dać człowiekowi, bo tak chce Najwyższy Kapłan i Jego Boskie Serce. I jeszcze chciałbym życzyć sobie, bym u schyłku swych dni mógł za poetą powiedzieć: „kochać też nie umiałem wiernie ani nie wiernie/ dogmatów nie rozumiałem rano w południe w nocy/ ufam że wytłumaczysz kiedy mi zamkniesz oczy” (ks. Jan Twardowski).
Kim właściwie jest kapłan? Tak po ludzku patrząc, kapłan - jak każdy człowiek - jest czyimś dzieckiem, bratem czy kolegą. Jest więc nade wszystko człowiekiem. A ponadto jest chrześcijaninem i to nie chrześcijaninem wyższego rzędu. Jestem więc tylko zwykłym chrześcijaninem i to bez żadnych przywilejów. Mam wierzyć jak ci, których staram się prowadzić do wiary. Mam spowiadać się jak ci, których w imię Chrystusa rozgrzeszam. Święcenia kapłańskie nie dają mi żadnych ulg w życiu chrześcijańskim. Sutanna - czarna, z obszywkami, czerwona czy nawet biała - sama z siebie nie stanowi żadnego zabezpieczenia na co dzień. Sutanna nie będzie również zabezpieczeniem, kiedy Chrystus przyjdzie sądzić ludzkość. W ten dzień, tak samo jak inni, także kapłan będzie mógł stanąć po prawej stronie względnie po lewej. Obym stanął w ten dzień po tej szczęśliwej stronie. Kapłana i mnie także wyróżnia jedynie zadanie, jakie zostało nam powierzone - nam tak często bardzo słabym i grzesznym. W Liście do Hebrajczyków czytamy: kapłan - z ludzi wzięty - dla ludzi postanowiony. Z ludzi wzięci i dla ludzi postanowieni, i tak jest już od ponad 2 tysięcy lat. To ponad 2 tysiące lat temu ci pierwsi wyrwali się z tłumu i pobiegli za Jezusem z determinacją ludzi, którzy nie chcą zaprzepaścić jedynej w życiu szansy. Pobiegli za Nim, idąc za odruchem serca, a On zaprowadził ich tam, gdzie najgłośniej przyzywają ludzkie niedole. Pokazał im, że mieszkaniem Jego są izraelskie drogi, na których nauczał. Zaprowadził ich pomiędzy tych, którzy Go kochali, ale i pomiędzy tych, którzy knuli spisek przeciw Niemu. Pokazał im, że Jego matką i najbliższymi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego. Od tamtej pory z każdego pokolenia wyrywają się tacy, którzy robią te parę kroków wprzód, w świat Bożych tajemnic. A On prowadzi ich tam, gdzie mogą spotkać ludzi potrzebujących pomocy, wołających o rozmnożenie łaski i czekających na Boże Słowo. On nie każe im brać w drogę bliskich sercu, aby nieobarczeni własnym dobytkiem mogli unieść ciężary innych. Każe im zapomnieć o tym, gdzie mieszkali wczoraj i nie troszczyć się zbytnio, gdzie zamieszkają jutro. A jeśli chcą Go autentycznie naśladować, muszą pamiętać, że nawet najskromniejsze warunki są lepsze od opuszczonej groty, która była Jego pierwszym na ziemi mieszkaniem. A jeśli chcą Mu pozostać wierni, muszą wiedzieć, że prędzej czy później zawędrują na krzyż i zobaczą Jego ostatnie na ziemi mieszkanie - Golgotę. A jeśli chcą Mu służyć całym sercem, muszą opuścić dom, ojca i matkę, a także tych, dla których serce bije raźniej. A jeśli chcą Mu służyć całym sercem, muszą zatrzymywać się przy każdym, kto nie widzi jasno prawdy Bożej i sprawić, żeby przejrzał. A jeśli chcą Mu służyć całym sercem, muszą oczyszczać z trądu grzechu każdego człowieka, który pragnie być opuszczony. A jeśli chcą Mu służyć całym sercem, muszą powtarzać nieustannie cud rozmnożenia chleba na ołtarzu Pańskim, aby nikt nie odszedł głodny. Muszą iść za Jezusem, a On prowadzi ich do człowieka, bo człowiek jest świątynią Boga i Jego mieszkaniem. Czy mam tego świadomość i o tym pamiętam? Ci pierwsi byli różni: był i celnik Mateusz, był i Piotr, który zaparł się Chrystusa, jakby Zbawiciel chciał pokazać światu, że Jego kapłani są zwykłymi ludźmi, nie są wolni od grzechów i wad. Od ponad 2 tysięcy lat z ludzi wzięci i dla ludzi postanowieni, a będzie tak do końca świata. Będzie tak do końca świata, ale Najwyższy Pasterz zlecił nam zadanie i powiedział: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Łk 10, 2). Te słowa są wciąż aktualne, czy my jednak modlimy się o nowe powołania kapłańskie i zakonne?
Doskonale pamiętamy słowa wypowiedziane w Wadowicach przez Jana Pawła II: „Tu, w Wadowicach, wszystko się zaczęło, i życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło”. A czy my modlimy się o powołania kapłańskie z naszych parafii? Czy się o nie modlimy, by kiedyś ktoś w czasie prymicyjnej Mszy św. mógł powiedzieć: Tu wszystko się zaczęło: i życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i kapłaństwo się zaczyna. Czy więc modlimy się o powołania kapłańskie z naszych parafii? A jak patrzymy na pracujących wśród nas kapłanów? Czy należycie z nimi współpracujemy, czy też z byle powodu skaczemy im do oczu? Jak ksiądz ma połataną sutannę - mówimy - jaki nieporządny! Jak ma piękną i nową - zastanawiamy się - za co on ją kupił! Jak ksiądz jest przystojny - mówimy - zmarnuje się chłopaczysko! Jak jest brzydki: co?! To już takie łamagi święcą na księży! Jak mówi długie kazania - mówimy - zamęczy nas! Jak krótkie - nieprzygotowany! Jak jest młody - mówimy - za młody! Jak jest stary: no tak, święty, bo stary. My chcemy mieć dobrych kapłanów: modlących się, pięknie mówiących, podtrzymujących nas na duchu i pomagającym nam. I dobrze, że tego chcemy, bo mamy do tego słuszne prawo. Ale czy o takich właśnie kapłanów się modlimy? Może lepiej jest zamiast urągania zmówić za nich pacierz cichy, by mogli dobrze misję swoją wypełnić, bo trudno jest być księdzem. Dlaczego ksiądz odwraca się czasem plecami do ludzi, żeby nie widzieli, że płacze, kiedy unosi w swoich rękach ukrytego Pana Jezusa.
Wkraczając w Rok Kapłański modlę się więc pokornie: Boże, wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie. Dziękuję Ci, że raczyłeś powołać mnie do świętej służby kapłańskiej. Chcę codziennie iść drogą powołania z ufnością i zawierzeniem Tobie. Proszę Cię, codziennie strzeż mnie, wspieraj i prowadź. Pomnażaj we mnie wiarę, wzbudzaj niezachwianą ufność, rozpalaj miłość, abym Ciebie ponad wszystko kochał i Tobie w bliźnich ofiarnie służył. Daj Panie, bym sobą innym nie przysłaniał Ciebie. Bym dla innych był dobrym, życzliwym i wyrozumiałym, pamiętając, że każdy człowiek wart jest tego, by się dla niego poświęcić. Udzielaj mi, Panie, każdego dnia potrzebnego światła, bym wiedział, jak wykonać to, czego ode mnie żądasz i abym wykonywał to sumiennie. Spraw Panie, bym serce moje w radościach i powodzeniach, w przeciwnościach i troskach kierował ku Tobie; bym w cieniu wiecznej lampki szukał pomocy i siły; mądrości postępowania, które by się Tobie podobało. Proszę Cię o tę łaskę, bym godnie i święcie ponawiał Twoją ofiarę. Pragnę gorliwie rozdzielać Twoje łaski, zwłaszcza Twoje miłosierdzie w sakramencie pojednania. Codzienna modlitwa brewiarzowa i medytacja niech mi będzie natchnieniem na drodze duchowego wzrostu. Wzmacniaj moją wolę i zapał. Pomagaj mi nieustannie wzmacniać ducha modlitwy, pokuty, ofiary i miłości ku Tobie. Niech boleję nad każdym grzechem i zaniedbaniem i ciągle na nowo odnawiam postanowienie poprawy. Dopomóż mi, Panie, ponawiać tę modlitwę, dopóki sił mi starczy. Amen.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Kto jest winny aborcji w 9. miesiącu ciąży w Oleśnicy?

2025-04-14 07:37

[ TEMATY ]

komentarz

aborcja

Fot: Pro Prawo do Życia

Zły stan psychiczny, natarczywy adwokat proaborcyjnej FEDERY oraz uległość lekarzy wystarczą by zabić dziecko w 9. miesiącu ciąży bez zmiany ustawy. Chłopca zabito śmiertelnym zastrzykiem w szpitalu w Oleśnicy. Jak do tego doszło skoro lekarze w Łodzi twierdzili, że jego aborcja jest sprzeczna z prawem?

Chłopiec miał już 37 tygodni życia, a więc w świetle nomenklatury medycznej nie był nawet wcześniakiem. W ginekologicznym szpitalu w Łodzi nie chciano go zabić, choć adwokat fundacji FEDERA żądał „indukcji asystolii płodu”, czyli zabicia dziecka zdolnego do życia poprzez wbicie igły do jego serca z podaniem chlorku potasu. - Zaproponowaliśmy natychmiastowe rozwiązanie przez cięcie cesarskie (ze względu na zły stan psychiczny Pani Anity) w znieczuleniu ogólnym z objęciem dziecka wysokospecjalistycznym leczeniem pediatrycznym. Oznacza to, że zaproponowaliśmy Pani Anicie niezwłoczne zakończenie ciąży, co nie jest jednoznaczne z uśmierceniem płodu zdolnego do życia – napisał w oświadczeniu prof. Piotr Sieroszewski, kierownik ginekologii szpitala w Łodzi i prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
CZYTAJ DALEJ

Zawiercie: Profanacja krzyża. Odcięli jego górne ramię i przemalowali na czarno

2025-04-18 15:49

[ TEMATY ]

krzyż

profanacja

Zawierciańska - źródło warte uwagi/zrzut ekranu

By dokonać tej profanacji krzyża, nieznani sprawcy musieli wdrapać się Skałę Rzędową w Zawierciu-Bzowie. To jedno z największych wzniesień w okolicy - ma 454 metry. Sprawą zajęła się policja - informuje TVP3 Katowice.

Za niszczenie mienia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności, a za obrazę uczuć religijnych – do lat 2.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję