To znaczy, że dotyczy tylko mianowania biskupów.
O tym, że zostanie przedłużone świadczyły przede wszystkim wypowiedzi papieża, szczególnie ta z lipcowego wywiadu dla Reutersa. Zapowiadały to także słowa Kard. Pietro Parolina, nazywanego głównym architektem tego porozumienia. Ze słów Sekretarza Stanu wynikać mogło, że Watykan próbował uzgodnić coś więcej, ale to akurat raczej się nie udało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co daje porozumienie z Chinami?
Chodzi przede wszystkim o rzeczy ważne dla Kościoła. Efektem porozumienia jest uznanie, że papież jest głową wszystkich katolików, także tych należących do chińskiego „Kościoła patriotycznego”. Po drugie to on ma ostatnie zdanie przy mianowaniu biskupów i po trzecie utrzymuje ono otwartą drogę do mianowania biskupów. To akurat jest bardzo ważne, bo jedna trzecia z blisko 100. chińskich diecezji nie ma obecnie biskupa. To także jest główny punkt zaczepienia krytyków, którzy twierdzą, że porozumienie jest złe, bo do tej pory udało się w oparciu o nie „załatwić” nominacje dla 6. hierarchów.
Watykan odpowiada na to, że jest świadomy pewnej ociężałości w realizacji tych kwestii, ale trzeba się cieszyć z tych sześciu uzgodnionych biskupów, a poza tym procedury dla innych diecezji są w toku. Krytycy podkreślają także, że Chiny są partnerem niewiarygodnym i że nie należy im wierzyć, bo z jednej strony idą na układ a z drugiej ograniczają wolność religijną i tłamszą także katolików.
Watykan odpowiada, że jest daleki od triumfalizmu i że jest świadomy, że droga do pełnej normalizacji stosunków jest daleka i porozumienie nie jest nawet do niej wstępem, ale załatwia sprawę dla Kościoła najważniejszą – pasterzy – bo nie ma Kościoła lokalnego bez biskupa. Do tego, co ważne, otwarte pozostają dzięki niemu kanały dialogu, a tylko on daje szansę na lepszą przyszłość, w tym na większe swobody dla katolików. Komentatorzy porównują to do polityki małych kroków stosowanej przez Watykan w dialogu z państwami bloku komunistycznego w ubiegłym wieku.
Reklama
Bazylika watykańska, a raczej plac przed nią, wzbogaci się o element koreański. W jednej z nisz zostanie niedługo umieszczona statua św. Andrzeja Kim Tae-gŏn, żyjącego w XIX wieku, pierwszego kapłana katolickiego pochodzenia koreańskiego i męczennika. Inicjatywa wyszła od samych Koreańczyków. Papieżowi przedstawił ją obecny prefekt Dykasterii ds. Duchowieństwa kard. Lazzaro Heung-sik You. Papież wyraził zgodę, a koreańskie diecezje zobowiązały się pokryć koszty statuy.
– To wielki zaszczyt dla Kościoła w Korei, że pochodzący z tego kraju święty, kanonizowany w 1984 r. przez św. Jana Pawła II znajdzie się „w towarzystwie” ponad 140 świętych, których posągi zdobią, ale i katechizują na Placu św. Piotra.
Reklama
Jeszcze na początku pontyfikatu często pytano papieża kiedy pojedzie do Argentyny. Teraz to pytanie pada już rzadziej, albo w ogóle. Pewną namiastką podróży do ojczyzny, „do swoich” będzie zapowiedziana w minionym tygodniu wizyta w Astii, w Piemoncie, na północy Włoch. Papież 19 i 20 listopada br. odwiedzi rodzinne strony swego ojca, który wyemigrował do Argentyny,. Data nie jest przypadkowa. 19 listopada 90. urodziny będzie obchodziła kuzynka papieża Carla Rabezzana . Franciszek poinformował ją o swoich planach już dwa miesiące temu i poprosił o zachowanie tej informacji w tajemnicy.
W rozmowie telefonicznej, kuzynostwo jak zawsze, żartowało. Carla zaskoczona informacją stwierdziła, że papież przyprawił ją o palpitację serca. Franciszek odpowiedział – Postaraj się nie umrzeć. Rozmowa zakończyła się śmiechem. Ponoć między nimi tak było zawsze.