Reklama

Kościół

Abp Ryś: W okresie wychodzenia z pandemii niezbędna jest intensywna ewangelizacja

- Liczę na to, że teraz, w tym po-pandemicznym czasie będziemy znacznie ostrzej widzieć potrzebę nowej ewangelizacji – mówi abp Grzegorz Ryś w rozmowie z KAI.

[ TEMATY ]

ewangelizacja

abp Grzegorz Ryś

nowa ewangelizacja

ks. Paweł Kłys

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Tak będzie w Łodzi. A co z resztą Polski?

- Liczę, że nasz Kongres Nowej Ewangelizacji będzie spotkaniem środowisk z całej Polski, które są zaangażowane w ewangelizację. Będziemy też zapraszać księży i świeckich odpowiedzialnych za istniejące struktury nowej ewangelizacji ze wszystkich diecezji. Struktury są, tylko trzeba tchnąć w nie nowe życie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A skądinąd wiele się dzieje. W ubiegłym roku powołana została do życia Krajowa Służba Komunii Charis. Jest ona polskim odpowiednikiem i partnerem ogólnokościelnej Charis, utworzonej z inicjatywy Franciszka. Na czele Charis w Polsce stoi grupa 14 osób z różnych kościelnych rzeczywistości. Można powiedzieć, że wszystkie one przynależą do tego nurtu w Kościele, który najczęściej bywa określany pojęciem „strumień łaski”, pochodzącym od kard. Suenensa. Są tu wspólnoty Odnowy, Ruch Światło–Życie, Szkoły Nowej Ewangelizacji, ogólno-kościelne, międzynarodowe wspólnoty jak np. Chemin Neuf; jest też reprezentacja ponad setki innych, krajowych wspólnot ewangelizacyjnych. Przy Krajowej Służbie funkcjonuje nieformalny zespół 4 biskupów: Adam Wodarczyk, Andrzej Siemieniewski, Andrzej Przybylski i ja. Pierwszym przykładem działania służby Charis jest trwający jeszcze kurs on-line pt. „Kurs służebnego przywództwa”, a wzięło w nim udział półtora tysiąca ludzi z całej Polski.

Dzieją się rzeczy, w które nawet trudno jest uwierzyć. Alpha Polska przygotowała kursy Alpha on-line. Nieraz się ich pytam, jak to teraz robicie, bo kursy Alpha przewidują na początku każdego ze spotkań wspólny posiłek? Widać, że to, co robione było w realu, teraz musi być adaptowane do możliwości jaką stwarza sieć. W sferze nowej ewangelizacji widać olbrzymią aktywność przez ten rok. Oprócz kongresu od blisko 10 lat prowadzimy tzw. OSE, czyli Ogólnopolską Szkołę Ewangelizatorów; zrobiliśmy już cztery edycje a niebawem będzie kolejna. Spośród międzynarodowych projektów ewangelizacyjnych, przeszczepiliśmy na nasz grunt także projekt „24 godzin dla Pana” - to trwające dobę nabożeństwo pokutne poprzedzające IV niedzielę Wielkiego Postu. Jego inicjatorem jest papież Franciszek, który chciał, aby stworzono możliwość przystąpienia przy tej okazji do spowiedzi wielu ludziom. Nasza Rada jest też odpowiedzialna za polskich misjonarzy miłosierdzia, którzy wciąż działają.

Reklama

Mówię o tym, aby pokazać, że ta praca w skali ogólnopolskiej się dzieje i że jest ona dynamiczna. Nie brakuje w tym środowisku propozycji, które są skierowane do całego Kościoła. Mamy też bliskie kontakty z Papieską Radą Nowej Ewangelizacji, która do tego, co się dzieje w Polsce, odnosi się z dużym szacunkiem. Jej przewodniczący abp Rino Fisichella albo osobiście przyjeżdża na każdy nasz kongres, albo przysyła znaczącą reprezentację.

KAI: Ale generalnie, czy czas wychodzenia z pandemii nie powinien wszędzie być – tak jak w Łodzi - czasem intensywnej nowej ewangelizacji?

- Mam nadzieję, a raczej jestem pewien, że każdy biskup, odpowiedzialny za to w swojej diecezji, będzie chciał ten czas wykorzystać.

KAI: Warto bardziej zaangażować do tej pracy świeckich. Niezależnie od tych przykładów, które Ksiądz Arcybiskup podawał, są oni wciąż – jak mówił Jan Paweł II – „śpiącym olbrzymem”.

- Niewątpliwie, w Polsce ciągle mamy Kościół mocno klerykalny, gdzie wciąż niemal wszytko zależy od księży. Ale to będzie się zmieniać, nawet w sposób wymuszony. Bardzo potrzebny jest intensywny namysł nad przyszłością oraz adekwatne i celowe działania. Bowiem czeka nas duży problem i to całkiem niedługo.

KAI: Jaki?

- Powiem znów na przykładzie Łodzi. Kościół łódzki jest Kościołem, w którym liczba księży w przeliczeniu na ilość wiernych, jest najmniejsza w Polsce. Wynika stąd przede wszystkim wielka konieczność troski o powołania. Praca z młodzieżą (bez niej nie ma przecież mowy o powołaniach) jest dla nas jednym z priorytetów. Mamy również (od 2 lat) seminarium Redemptoris Mater dla alumnów (także cudzoziemców) z Drogi Neokatechumenalnej, a także seminarium 35+ dla starszych. Trzy lata temu otwarliśmy w diecezji możliwość formacji do diakonatu stałego. W tej chwili na tej drodze znajduje się 16 mężczyzn.

Reklama

Jednak - niezależnie od tych wszystkich działań - proces ubywania księży będzie się pogłębiał, i to w całej Polsce. Za 7 – 10 lat na emeryturę zaczną odchodzić najliczniejsze roczniki księży, czyli te z lat 80-tych. Kończyłem seminarium w 1988 r. w grupie 66 święconych kapłanów. Tymczasem dziś niewiele seminariów w Polsce ma 66 kleryków na wszystkich latach razem. Kiedy duże liczebnie roczniki księży zaczną przechodzić na emeryturę, nie będzie już kim ich zastąpić. Kiedy wówczas proboszcz przyjedzie do biskupa, aby dał mu wikarego, to biskup odpowie, że go po prostu nie ma.

Podziel się cytatem

Reklama

Oznacza to, że trzeba podjąć refleksję: co dalej, jak Kościół powinien funkcjonować przy mniejszej liczbie kapłanów? Paweł VI w „Evangeii nuntiandi” napisał, że „ewangelizuje Kościół”, a nie jedna osoba, czyli kapłan. Trzeba więc będzie odpowiedzieć na pytanie: co jest niezastępowalną funkcją księdza, a czego w parafii mogą podjąć się świeccy. Powiedziałbym, że każdy ksiądz będzie musiał się otworzyć na pochodzący od Ducha Świętego trud rozeznawania i towarzyszenia ludziom świeckim, którzy są powoływani przez Pana Boga i są przez Niego wyposażani w odpowiednie zdolności i charyzmaty. Ksiądz nie może się tego bać. Powinien się tym cieszyć, pomóc im w formacji, a potem ich posłać. Nie powinien ich nadzorować, tylko umiejętnie im przewodzić. Wciąż mamy wizję władzy, która wszystko kontroluje, a w ten sposób nikogo do ewangelizacji się nie poprowadzi.

Reklama

KAI: Czyli otwiera się wielka przestrzeń dla świeckich?

Reklama

- Świeckich zaangażowanych i uposażonych przez Ducha Świętego mamy w Polsce tysiące. Ludzi, którzy chcieliby włączyć się do ewangelizacji, ale nierzadko rozbijają się o ten model Kościoła, który Franciszek nazywa klerykalnym. Dopóki nie nastąpi tu „ewangeliczny reset” w duchu właściwej eklezjologii, to niewiele się ruszy. Wciąż będziemy utyskiwać, że dzieje się to, co na Zachodzie: postępujący proces sekularyzacji. A kto nam powiedział, że u nas ten scenariusz musi się realizować, a zwłaszcza w tej samej mierze?! Trzeba to wszystko poddać analizie i wyciągnąć wnioski.

KAI: Co jeszcze musi się zmienić w naszym Kościele?

- Musi się zmienić przekonanie, że wspólnoty w Kościele są „rzeczą opcjonalną”. W myśleniu wielu księży „konieczne” jest: odprawienie Mszy, konfesjonał, pogrzeb, kancelaria; dopiero, jeśli „starczy czasu”, to zaangażuję się w jakąś wspólnotę. Tymczasem, to wszystko jest ważne, ale o tyle, o ile docelowo służy budowaniu wspólnoty. Ks. Blachnicki mówił, że Kościół dopiero wtedy staje się rzeczywiście obecny w świecie, kiedy jest zrealizowany w konkretnej, braterskiej wspólnocie.

Reklama

W diecezji krakowskiej, za czasów kard. Wojtyły, każdy ksiądz miał obowiązek zaangażowania we wspólnocie oazowej. Dziś ta wspólnotowa rzeczywistość, jaką Duch Święty nam ofiarował jest na tyle bogata i różnorodna, że nie wierzę, że ksiądz się nie może się odnaleźć w którejś z nich.

Podziel się cytatem

Reklama

Wspólnoty dziś są tym bardziej potrzebne, im bardziej ludzie w Polsce mają trudne, wręcz gorszące doświadczenie Kościoła. Jeśli ktoś został w Kościele zraniony czy zmanipulowany, albo stał się ofiarą przestępstwa, to na takie doświadczenie nie ma innego argumentu, jak tylko doświadczenie przeciwne. Nie mogę temu człowiekowi powiedzieć: Kościół nie jest taki jak ten, z którym Ty się zderzyłeś! Muszę wiedzieć, gdzie mam tego człowieka skierować, aby mógł doświadczyć innego Kościoła.

Reklama

KAI: Jest też inny problem, mianowicie poczucie pewnej bezdomności w Kościele ludzi, którzy mówią, że nie ma tam dla nich miejsca z powodu sojuszu Kościoła z jedną opcją polityczną. Wśród warszawskiej inteligencji jest to zjawisko dość częste.

- Mam zasadę, że nie dyskutuję z czyimś doświadczeniem. Kiedyś pewien bardzo poważny człowiek przepytywał mnie o sojusz Kościoła z partią rządzącą. Zapytałem go, czy zna poglądy polityczne poszczególnych biskupów? Przeszliśmy dość długą listę biskupów i okazało się, że wcale nie jest to takie jednoznaczne. Mamy więc do czynienia z pewnym stereotypem.

Osobiście, problem widzę gdzie indziej: myślę, że najbardziej nam szkodzi objawiający się nieraz boleśnie brak ludzi, którzy za nasz Kościół chcą wziąć odpowiedzialność, zwłaszcza tam, gdzie wyraźnie pokazała się jego słabość i grzech. Dotyczy to zarówno świeckich, jak i hierarchów.

KAI: Brak włączania się świeckich do odpowiedzialności wynika niejednokrotnie z ich krytycznego spojrzenia, na to, co się w Kościele dzieje. Co Ksiądz Arcybiskup powiedziałby tym ludziom?

- Krytyki Kościoła się nie obawiam, gdyż dzięki niej możemy zmierzyć się z prawdą o sobie. Jeśli ktoś widzi zło w Kościele i o tym mówi, nie ma w tym nic złego. Chciałbym jednak, żeby mówił to w przekonaniu, że można za ten Kościół wziąć odpowiedzialność i go z tego kryzysu wyprowadzić. Nie samemu, rzecz jasna, tylko w Duchu Świętym i wraz z innymi. Zło nie powinno nas obezwładniać! Są tacy, co mówią, że Kościół jest w permanentnym kryzysie od 20 wieków. Nawet, jeśli to przesada, to jednak z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż Kościół niejednokrotnie przechodził kryzysy nieporównywalnie większe niż nasz obecny.

Reklama

KAI: A czy nie obawia się Ksiądz Arcybiskup, że po okresie oddalenia od Kościoła spowodowanego pandemią, mogą powrócić ci głębiej wierzący, a inni tzw. katolicy kulturowi, po prostu odpadną? Kraje Zachodu ten proces mają już za sobą i powstał tam inny model Kościoła.

- Ważne, żeby nie czytać tego modelu w taki sekciarski sposób, że oto zbierzemy się w gronie kilkunastu procent głęboko wierzących, a tę „resztę kulturową” mamy w nosie. To jest narracja, która jest heretycka i idiotyczna. Te kilkanaście procent głębiej zaangażowanych jest w Kościele po to, żeby wyjść ku innym i zaprosić ich ku osobistemu doświadczeniu Boga i spotkaniu z Nim.

Benedykt XVI powiedział kiedyś (a papież Franciszek wielokrotnie to już powtórzył), że wiara chrześcijańska nie jest bynajmniej decyzją etyczną, nie jest decyzją kulturową czy światopoglądową, tylko jest doświadczeniem spotkania osoby z Osobą.

KAI: Jest też łaską…

- Ale tej łaski nie brakuje, tylko jest tak, że niejednokrotnie robimy w Kościele wszystko inne, ale nie to, co najistotniejsze. Wtedy jesteśmy tymi, którzy zatrzymują przepływ łaski. To nie jest tak, że Jezusa brak jest w Kościele, jest obecny na każdym stole eucharystycznym, problem polega na tym, że skutecznie możemy Go obezwładnić (tak z kolei pisał Paweł VI).

Reklama

KAI: Czy widzi Ksiądz Arcybiskup potrzebę zwołania w Polsce kolejnego Synodu Plenarnego, który byłby m. in. miejscem szerokiej dyskusji o Kościele w aktualnej sytuacji?

- Tak. Rozmawiałem o tym z wieloma biskupami. Dlaczego jest potrzebny synod? Dlatego, że sami biskupi nie dokonają wystarczających zmian w Kościele, ale też nikt nie zrobi tego bez biskupów. Dlatego potrzebny jest synod możliwie szeroki, otwarty na każdego, kto chce rozmawiać o Kościele w odpowiedzialny sposób, chcąc się zaangażować. Zresztą, taki właśnie, najpowszechniej synodalny model Kościoła zaproponował nam ostatnio w konkretny sposób papież Franciszek, zapraszając wszystkie struktury eklezjalne (do poziomu parafii, i małych grup w nich, włącznie) do udziału w Synodzie Biskupów. To coś więcej niż jedynie „szerokie konsultacje”; to rzeczywiście „wspólna droga” wszystkich uczniów Chrystusa, słuchających się wzajemnie z uwagą i odnajdujących się w jednym Duchu, w komunii jednego Ciała Chrystusa. Również Kościół latynoamerykański, znany z niezwykle ważnych zgromadzeń biskupów (jak Puebla czy Aparecida), prowadzi aktualnie synod tą samą metodą – aż po swoje wspólnoty podstawowe.

KAI: Czyli towarzyszy Księdzu Arcybiskupowi nadzieja?

- Absolutnie tak. Inaczej zamknąłbym się w Tyńcu.

KAI: Dziękuję za rozmowę.

2021-06-01 09:33

Ocena: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wyzwania nowej ewangelizacji (cz. 1)

Zdarzyło mi się uczestniczyć w opisywanym na łamach naszej gazety I Kongresie Nowej Ewangelizacji, który miał miejsce w dniach 28-31 lipca w Kostrzynie nad Odrą, a także doświadczać jej praktycznej formy podczas Przystanku Jezus. Zdaję sobie sprawę z faktu, że o nowej ewangelizacji ostatnio mówi się bardzo wiele. To dobrze. Jednak wśród rozmaitych głosów, które opisują to, czym jest, na czym ma polegać nowa ewangelizacja i kto nią ma się zajmować, występuje niekiedy chaos interpretacyjny i znaczeniowy. Dlatego też zachęcony wystąpieniem abp. Rino Fisichellego pomyślałem o tym, że jako świecki postaram się dokonać pewnej interpretacji tego zagadnienia.
Dlaczego nowa ewangelizacja, skąd ten pomysł, jakie są jej przesłanki?
Jest to pytanie o zasadniczym znaczeniu, gdyż udzielona na nie poprawna odpowiedź może uspokoić różne grupy komentatorów. Bardziej czy mniej życzliwych temu przedsięwzięciu, którzy niekiedy interpretują ją jako konkurencję wobec dotychczasowych form ewangelizowania czy też jako pośrednią formę krytyki tych, którzy przez lata gorliwie i sumiennie spełniali swoje chrześcijańskie obowiązki. Ani jeden, ani drugi motyw nie przyświeca pomysłodawcom i twórcom nadania nowej dynamiki ewangelizacji. Zarówno szacunek i respekt wobec tych, którzy nieodmiennie od lat „są siewcami na polach Pana Boga”, jak i zrozumienie obecności różnych nurtów i rytów w dawaniu świadectwa i posługi Kościołowi są punktem wyjścia. Akceptacja obecności jednego i drugiego. Radość z faktu współistnienia i obustronnego wzmacniania się modlitwą i czerpania z garnca szerokiej palety możliwości. Wobec powyższego, na z pretensją kierowane wobec nowych ewangelizatorów słowa: „Uważasz, że co? Dotychczas nic się tu nie robiło?” albo: „Skoro tak wiele działań było, to dlaczego Kościoły pustoszeją? Uważasz, że to nasza, starych księży, wina?” – odpowiedź jest jedna. Nie wskazujemy winnych, nie szukamy też ich, gdyż nie w tym rzecz. Rzeczą ważniejszą jest odpowiedź na pytanie: Jak odwrócić tendencję dotyczącą kryzysu wiary w ogóle?
Nowa ewangelizacja nie jest zatem ani wbrew komuś, ani za coś – jako proces zastępowania czegoś starego czymś nowym. Jest bowiem procesem stałym, osadzonym w naszym zobowiązaniu, jakie na siebie przyjęliśmy przez fakt chrztu św. i Komunii św. Nie jest więc reaktywną wobec czegoś na tu i teraz. Jest zaś naszym, wiernych, odzewem na wezwanie – posłanie, jakie do nas skierował i kieruje nieustannie Jezus – „głoszenia Jego Ewangelii wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15).
Jednak, mimo wszystko, nieustępliwy czytelnik spyta: „No dobrze, a dotychczasowe formy ewangelizacji, przecież jej dokonywaliśmy?”. Nie powinniśmy ich porzucać. Nie stanowią one jakiegoś balastu czy jądra sporu. Gdyż to, o co chodzi w nowej ewangelizacji, to takie wypełnianie ewangelizacji argumentami, treścią spójną wobec poszukiwań aksjologicznych i nowym typem komunikowania się i myślenia swoistego dla człowieka XXI wieku, że zechce on nakłonić ucha ku naszym racjom, że odnowi w sobie pożądliwość Pana Boga, wybudzi się z letargu wiary. Człowiek bywa wobec gwałtu współczesności zadawanego na jego świadomości bezradny, z czasem staje się bezwolny, zagubiony, łatwy do manipulacji. Wmawiane mu treści, na różnym poziomie manipulowania prawdą, przykrywają rzeczywistość transcendentną, sugerując człowiekowi, że ważne jest to, co „tu i teraz”, nie uwzględniając żadnego potem w sensie duchowym. Także człowiek wiary staje w obliczu tego typu manipulacji. Bywa, że jej ulega. Cieszyć się należy, gdy jest krytyczny, wątpiący, nieugięty. Jednak każdorazowo trzeba mu pomóc nie upadać, nie oddalać się, trwać! Wyciągnąć rękę do współbraci w wierze, którzy osłabli w trudzie mocowania się z przekazami wypierającymi nas z przestrzeni publicznej to jedno, a drugie – odmawiającymi nam wyznawania naszej wiary. Sądzę także, że nowa ewangelizacja to jakby nowa dynamika, nowy impuls, ożywiający krwiobieg Kościoła i nas samych, świeckich i konsekrowanych, w jego wspólnocie. Wyzwalająca na naszych twarzach uśmiech i radość tych, którzy mimo wszystko wierzą, bo wiedzą, jaki był i jest sens śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Uśmiech na twarzach tych, którzy mają solidne podstawy swojej wiary, są gorliwi w jej wyznawaniu i nie stronią od dzielenia się Dobrą Nowiną i dawania świadectwa. Mocni duchem iskrzą się jak gwiazdozbiór nowej ewangelizacji – podobni do Najświętszej Maryi Panny, Gwiazdy Nowej Ewangelizacji. Wiemy, że pójście na skróty, jakieś kompromisy i półśrodki w zetknięciu z nachalnością, gwałtownością i zaborczością otaczającego nas świata nie zdają rezultatu. Jedynie wystawiają nas na śmieszność i zarzut naiwności i nieskuteczności działania. Wobec powyższego musimy osiągać nową jakość i większą skuteczność, nic nie tracąc z czytelności doktryny i jej nieugiętości. Poczynając od nas samych. Dokonując najpierw własnego wglądu w jakość mojej wiary i mojej obecności w Kościele.

CZYTAJ DALEJ

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06

[ TEMATY ]

Wiedeń

kościoły

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Chociaż prawie wszystkie kościoły w archidiecezji są otwarte każdego dnia w roku, około połowa z nich jest otwarta tylko na uroczystości liturgiczne. W "Dniu otwartych kościołów” będą również otwarte często mniej znane miejsca” - powiedział Haselsteiner.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Stuttgarcie - awans Świątek do półfinału

2024-04-19 20:00

[ TEMATY ]

tenis

Iga Świątek

Turniej WTA

PAP/RONALD WITTEK

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Iga Świątek świętuje zwycięstwo w ćwierćfinałowym meczu z Emmą Raducanu

Liderka światowego rankingu tenisistek Iga Świątek pokonała Brytyjkę Emmę Raducanu 7:6 (7-2), 6:3 i awansowała do półfinału halowego turnieju WTA 500 na kortach ziemnych w Stuttgarcie. Jej kolejną rywalką będzie Jelena Rybakina z Kazachstanu.

Świątek, która była najlepsza w Stuttgarcie w dwóch ostatnich latach, wygrała tu 10. mecz z rzędu i pewnie zmierza po trzeci samochód Porsche przyznawany triumfatorce.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję