Agnieszka Dziarmaga: – Jest Pan z wykształcenia i zamiłowania historykiem, który stara się gromadzić, porządkować i upowszechniać wiedzę o swojej małej ojczyźnie, czyli Wodzisławiu i okolicach. Uważa Pan to za swoją powinność?
Reklama
Michał Kazimierz Nowak: – Powinność to wielkie słowo, może zastąpmy je innym terminem: zadanie, pasja. Tak, zajmuję się historią lokalną, chociaż dziś utrzymuję się z handlu. Historia lokalna nie jest jednakże jedynym obszarem moich zainteresowań. Aktualnie zajmuję się dziejami łowiectwa, interesowały mnie relacje polsko-francuskie (napisałem artykuł o Francji, jako fenomenie kształtującym polską tożsamość w latach 1918-28). Ważne miejsce w moich badaniach zajmowała także problematyka związana z historią KL Auschwitz, stąd też wzięła się moja znajomość z Marianem Kołodziejem i próba uporządkowania tego, co pozostawił w Harmężach. Drążeniem wątków lokalnych nie zajmowałem się od razu… Oczywiście jestem stąd, z Wodzisławia, z rodziny Żelichowskich (po mamie). Tutaj dorastałem, tutaj chodziłem do szkoły, o – przez ten płot, który widać z okna. W nim była dziura – tędy skracałem sobie drogę. Potem były studia historyczne w Krakowie na Uniwersytecie Jagiellońskim, które mnie nauczyły warsztatu badawczego, i krótki epizod nauczycielko-dyrektorski (też w Krakowie). Podczas studiów, w ramach zajęć pomocniczych historii, gdy przygotowywałem genealogię swojej rodziny, dotarłem do poł. wieku XVIII i okazało się, że jeden z moich przodków miał na imię Peregryn. Przeszłością rodziny zajmowałem się nadal, ale sukcesywnie zaczęły się one przekształcać w badania nad dziejami Wodzisławia i ludzi w nim żyjących, pojawiały się nowe, interesujące wątki. Proszę spojrzeć, oto cała podróżna torba kaset magnetofonowych z nagranymi rozmowami. To fantastyczny materiał dla historyka. Te relacje uzupełniałem potem innymi źródłami.
– Jeden z tych „interesujących wątków”, którymi się Pan zajął, to właśnie Peregryn?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– To imię pojawiało się nie tylko w przypadku mojego przodka, ale było ono dość popularne wśród mieszkańców Wodzisławia pod koniec wieku XVIII i na początku wieku XIX. Sądzę że był to efekt popularności, jaką Święty cieszył się wówczas w naszej parafii.
– Gdyby nie Pana pasja, pewnie parafia w Wodzisławiu byłaby uboższa o ciekawostki związane ze św. Peregrynem?
Reklama
– Peregryn to dobry przykład, by zobrazować zjawisko kultu, który jest w pewnym okresie popularny, potem ulega zapomnieniu, by pod wpływem jakiegoś impulsu ożywić się na nowo. Lanckorońscy (właściciele dóbr Wodzisław, przyp. red.) uczynili św. Peregryna – biskupa męczennika patronem swojego rodu. Miał on im towarzyszyć w życiu rozumianym jako pielgrzymka ku wieczności. Nie chodziło przy tym tylko o jedno pokolenie, ale o cały ród. Tak! W tym wypadku na historię należy patrzeć w takim właśnie wymiarze. Dla relikwii, które sprowadzono tu z Rzymu w 1648 r., wybudowano ołtarz i ufundowano obraz. Jest na nim odmalowana historia męczeńskiej śmierci Ceteusza Peregryna, papieskiego wysłannika, który w roku 600 podczas próby nawrócenia króla Longobardów strącony został z mostu do rzeki Aterno. Jak głosi legenda, jego ciało spłynęło potem do Peskary, by następnie przedostać się na drugą stronę Adriatyku, gdzie w Istrii zostało otoczone kultem. Trzeba mieć świadomość, że kult, z jakim mamy do czynienia w Wodzisławiu, jest pewnego rodzaju kolażem – nakładają się tu na siebie wątki kultu kilku świętych Peregrynów. Przywiezione z Rzymu kości najprawdopodobniej są szczątkami św. Peregryna, biskupa z Auxerre we Francji, którego zamęczono za głoszenie Ewangelii wśród heretyków w IV wieku. Droga, jaką według legendy przebyło ciało Ceteusza Peregryna miała natomiast wyznaczać drugi ważny kierunek, w jakim ma rozwijać się nauka Kościoła – na wschód od Rzymu. Przez ponad sto lat funkcjonowała w Wodzisławiu także prebenda św. Peregryna – to był specjalny fundusz, z którego utrzymywano księdza prebendarza, nota bene kapitał ulokowany był na 7% na kahale żydowskim. Prebendarzami byli zazwyczaj księża mający gruntowne wykształcenie. Lanckorońscy wybudowali im specjalny dom. Mieścił się on na północ od kościoła, tam gdzie obecnie znajduje się parking. Po likwidacji prebendy przez władze austriackie (po III rozbiorze Rzeczypospolitej Oboga Narodów), Antoni Lanckoroński przekazał ten budynek na potrzeby szkoły założonej w 1819 r. Był on też ostatnim z rodu, który spoczął w podziemiach naszej świątyni. W czasie zaborów kolejni przedstawiciele tego rodu na stałe mieszkali już w Wiedniu i w dobrach, które posiadali w Galicji, takich jak Rozdół, Jagielnica, Komarno. Brzezie i dobra Wodzisław, które znalazły się po roku 1815 w zaborze rosyjskim, pozostawały nieco na marginesie wielkiej fortuny, jaką dysponowali Lanckorońscy. Oczywiście pozostawali oni nadal kolatorami świątyni, ale kult św. Peregryna zaczął podupadać. Ostatnim świadectwem zainteresowania ze strony Lanckorońskich tym kultem było ufundowanie przez Barbarę Morsztynową z Lanckorońskich posrebrzanej trumienki na kości Świętego. Działo się w 1805 r., kiedy powstawała diecezja kielecka. Poprzez umieszczenie kości św. Peregryna w trumience sporządzonej na kształt konfesji św. Stanisława, dokonało się symboliczne złączenie zachodnioeuropejskiej tradycji z kultem patrona Polski. Z relacji, które udało mi się zebrać, wynika, że kult św. Peregryna był żywy jeszcze w okresie międzywojennym. Na zachód od Wodzisławia, na skarpie koło rzeki stały jeszcze resztki kapliczki poświęconej św. Peregrynowi. Spotykano się tam na nabożeństwach majowych, a w święta Wielkiej Nocy chadzano nad bijące obok źródełko, by obmyć się wodą. Jak widać, symbolika akwatyczna była jednym z ważnych elementów tego kultu. Ostatni namacalny przykład kultu św. Peregryna spotkałem jeszcze na jednej ze studni wykopanej w Wodzisławiu w końcu lat pięćdziesiątych. Na cembrowinie była tam informacja, że jest to woda ze źródła św. Peregryna.
– Potem kult świętego uległ zapomnieniu?
Reklama
– Od śp. ks. Edwarda Nowaka dostałem Martyrologium Romanum i tam natrafiłem na pierwsze wzmianki, które wiązały postać św. Peregryna z datą 13 czerwca roku 600. Poprosiłem o skserowanie w Rzymie fragmentu włoskiego słownika hagiograficznego. Przewertowałem w Bibliotece Jagiellońskiej kazania pogrzebowe wydane po śmierci Samuela, Zofii i Macieja Lanckorońskich, a w naszej kancelarii dokumenty parafialne. Zacząłem też studiować historię Kościoła z czasów papieża Grzegorza Wielkiego, a zwłaszcza jego teksty. Musiałem też poszerzyć wiedzę na temat sporów teologicznych, jakie dysydenci toczyli z Kościołem katolickim w XVI i XVII wieku. Będąc w Rzymie z ks. Grzegorzem Rysiem (obecnie arcybiskup łódzki, przyp. red.) dotarłem do kościoła pw. św. Peregryna w Watykanie oraz zrobiłem spacer ulicą św. Peregryna. Przy skrzyżowaniu z ul. św. Małgorzaty, na narożniku kamienicy znajduje się kartusz poświęcony Filipowi Nereuszowi. Uformowana na nim postać włoskiego Świętego jest niemal identyczna, jak św. Peregryn na wodzisławskim obrazie. Próbowałem potem powiązać ze sobą rozmaite wątki i doszedłem do wniosku, że w Wodzisławiu mamy do czynienia z nałożeniem się na siebie kultu kilku świętych Peregrynów znanych z historii. Te poszukiwania to była dla mnie piękna przygoda intelektualna. O historii św. Peregryna mówiłem podczas konferencji na temat rodu Lanckorońskich, jaka w 2004 r. odbyła się w Wodzisławiu z udziałem kilku wybitnych historyków. Drukiem ukazały się też moje artykuły na ten temat w „Źródle”, w „Gazecie Jędrzejowskiej”, a najobszerniej pisałem o tym kulcie w „Przyjacielu Wodzisławia” i nieistniejącym już pisemku „Znad Mozgawy”. Część wydarzeń upamiętniających Lanckorońskich, które w latach 2002-06 robiliśmy wspólnie z dyrektorem szkoły Tadeuszem Mendralą, odbywały się właśnie 13 czerwca. Wspólnie z radą sołecką podjęliśmy nawet starania, by na dzień 13 czerwca ustanowić odpust w naszej parafii. Kiedy nastały czasy internetu i upowszechniły się wyszukiwarki, pod hasłem św. Peregryn zaczął pojawiać się natomiast św. Peregryn Laziosi. Ludzie często mylili te postacie ze sobą.
– Obchodziliśmy właśnie, 10 lutego, Światowy Dzień Chorego, a Peregryn ma być skuteczny w walkach z niektórymi chorobami?
– Relikwie św. Peregryna, biskupa Auxerre, które mamy w naszym kościele zaczęto kojarzyć ze św. Peregrynem, który jest uważany za patrona ludzi chorych na raka. Zdarzyło mi się widzieć kobiety, które gorliwie modliły się przed ołtarzem św. Peregryna. Całkiem niedawno poprzedni proboszcz, ks. Lucjan Słota publicznie wspomniał, że jedna z kobiet uznała, że dzięki wstawiennictwu św. Peregryna została uzdrowiona. Trudno mi to oceniać, to są sprawy wykraczające poza sferę analizy historycznej. Zasadniczo z historii tego kultu wynika, że św. Peregryna, biskupa męczennika można uważać za polemistę z innowiercami, za obrońcę dogmatów katolickich. Można go też uważać i za patrona osób pielgrzymujących do Rzymu, ale jeśli ktoś wierzy i chce zanosić za jego pośrednictwem modlitwy o uzdrowienie, to jest to również uprawnione. Ostatecznie chrześcijaństwo jest kulturą buntu przeciw śmierci, przeciw rachubom rozsądku, który skazuje nas na przemijanie, a w credo mówi się przecież o „świętych obcowaniu”. Zupełnie inną kwestią jest natomiast to, w jaki sposób nasza parafia będzie chciała ten kult podtrzymywać i czy św. Peregryna będziemy uznawać za jednego z patronów Wodzisławia?