Reklama

Mord założycielski III RP

Choć śmierć ks. Sylwestra Zycha nastąpiła jeszcze w PRL-u, można ją potraktować jako wydarzenie symboliczne, skupiające w sobie jak w soczewce patologie polskiej transformacji rozpoczętej umowami okrągłostołowymi, które położyły się cieniem na fundamentach III RP

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kończyła się właśnie pierwsza dekada lipca 1989 r. Kraj żył nadal niedawnymi wyborami kontraktowymi, które przyniosły miażdżącą klęskę komunistów. Ponieważ de facto ich wynik wywrócił „okrągły stół”, degradując obóz władzy do pozycji politycznego trupa, rosły nadzieje na poważne zmiany. Tymczasem ta część opozycji, zwanej przez gen. Czesława Kiszczaka „konstruktywną”, która dogadywała się z komunistami w Magdalence, zaskoczona sytuacją, lękając się odważnych decyzji, postanowiła kontynuować lojalną współpracę z obozem władzy, który nie zamierzał wcale kapitulować. Stąd rozpoczęły się przygotowania do wyboru, ustalonego wcześniej przy „okrągłym stole”, jedynego kandydata na prezydenta – gen. Wojciecha Jaruzelskiego.Jednak w cieniu klęski narastały w elitach władzy obawy, czy w nowej sytuacji znajdzie się potrzebna większość w Zgromadzeniu Narodowym, która pozwoli zrealizować taki scenariusz. Komuniści mieli świadomość, że kolejna ich klęska, i to tak spektakularna jak niewybranie generała przez kontraktowy Sejm, który miał im gwarantować zachowanie realnej władzy, byłaby gwoździem do trumny. Dlatego generał ogłosił rezygnację z kandydowania i wysunął jako kandydata gen. Kiszczaka – jednego z głównych architektów kontraktu okrągłostołowego. Władze Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego i Lech Wałęsa, mimo sprzeciwu wielu opozycyjnych posłów, postanowili poprzeć go. Ostatecznie w kręgach zwolenników tej kandydatury powstał pomysł „transakcji wiązanej”, polegającej na tym, że opozycja poprze wybór kandydata obozu władzy, a w zamian ten odda jej stanowisko przyszłego premiera. 3 lipca w „Gazecie Wyborczej” Adam Michnik, jeden z głównych twórców tej koncepcji, napisał tekst pt. „Wasz prezydent, nasz premier”. Pomysł ten został poparty przez prezydenta Stanów Zjednoczonych George’a Busha, upatrującego w osobie Jaruzelskiego „gwaranta stabilności” sytuacji w Polsce, która z kolei potrzebna była wspieranemu przez cały Zachód Michaiłowi Gorbaczowowi. Do Moskwy pojechał natomiast Michnik, by uzyskać poparcie Gorbaczowa, o co nie było trudno. W takich okolicznościach gen. Jaruzelski wrócił do gry. W czasie wizyty Busha w Warszawie Solidarność Walcząca zorganizowała manifestacje, podczas których niosła dwujęzyczne transparenty z napisem: „Nie dawajcie pieniędzy mordercom narodu” i „Jaruzelski i jego klika do Moskwy”.

Reklama

„Zapił się na śmierć”?

W takim właśnie momencie 11 lipca w Krynicy Morskiej na przystanku autobusowym znaleziono zwłoki ks. Sylwestra Zycha. Według oficjalnej wersji, ksiądz zmarł wskutek zatrucia alkoholem, innymi słowy – miał się zapić na śmierć! Znajomi i rodzina księdza kategorycznie zaprzeczali, że mógł nadużywać alkoholu. Śledztwo prowadzone w tej sprawie było przykładem nie tylko braku profesjonalizmu, ale i zwykłego niechlujstwa, które sugeruje, że od początku towarzyszyła temu zdarzeniu zła wola organów śledczych, np. nie zrobiono zdjęć denata na miejscu znalezienia zwłok. Musiano przeprowadzać 2 sekcje zwłok, gdyż w czasie pierwszej nie odkryto złamanych 4 żeber i nie ustalono przyczyny zgonu. Po drugiej okazało się, że zmarły miał aż 54 obrażenia, w tym pręgi z tyłu głowy. Biegli stwierdzili, że mogły być one spowodowane uderzeniem pałki. Tymczasem media rozgłaszały informacje, że w ciele zmarłego znajdował się alkohol. Na potwierdzenie tej wersji wydarzeń przywołano zeznania barmana, który miał zapewniać, że wręcz „poił Zycha alkoholem”. 6 lat później odwołał te pomówienia, ale wtedy nikt już ich nie nagłośnił. Zniknęły także materiały operacyjne z inwigilacji ks. Zycha, prowadzonej wcześniej przez SB. Wśród dowodów rzeczowych zachowały się jedynie spodnie, których ksiądz nigdy nie miał, oraz półmetrowy pasek – o połowę dla niego za krótki! Śledztwo, wznowione po latach, znów umorzono, choć prokuratorzy mieli świadomość, że zebrane dowody nie pozwalają nawet na dokonanie „ustaleń o znaczeniu podstawowym”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Zemsta za sierżanta Karosa

Śp. ks. Zych należał do grona „charyzmatycznych księży”, którzy od lat angażowali się w działalność patriotyczną, głośno i odważnie mówili prawdę. Był przyjacielem zamordowanego pół roku wcześniej śp. ks. Stanisława Suchowolca, uczestniczył też w jego pogrzebie. W stanie wojennym został aresztowany pod zarzutem przynależności do zbrojnej organizacji, której członkowie, młodzi ludzie z Grodziska, dokonali w warszawskim tramwaju próby rozbrojenia milicjanta, sierżanta Zdzisława Karosa, w wyniku czego doszło do jego przypadkowego postrzelenia i w konsekwencji – śmierci. Ks. Zych miał przechowywać broń, z której padł śmiertelny strzał. Sąd skazał kapłana na 4 lata więzienia, a Sąd Najwyższy podwyższył wyrok do lat 6. W tym czasie gen. Kiszczak publicznie pomawiał kapłana o pomoc w zabójstwie. Ks. Zych w więzieniu był szykanowany i straszony śmiercią. Klawisze więzienni pokazywali mu wywiad z ministrem w gazecie, przepowiedzieli przyszłość, mówiąc: „Widzisz, oni tego Karosa ci nie darują. Jak wyjdziesz, załatwią cię, chłopie, jak amen w pacierzu”. Kiedy opuścił więzienie po 4 latach i 7 miesiącach, zwolniony wcześniej za cenę prawa łaski dla zabójców śp. ks. Jerzego Popiełuszki, z wyjątkiem Grzegorza Piotrowskiego, nie zaprzestał działalności wspierającej opozycję. Żył jednak „pod presją śmierci”, w osaczeniu i strachu. Choć się nie skarżył, miał świadomość niebezpieczeństwa, które mu groziło. Mówił: „Nie pożyję długo. Oni mnie wykończą”. W 1987 r. sporządził testament, w którym napisał: „Czuję, że zbliża się mój dzień – czas spotkania z Panem, który uczynił mnie swoim kapłanem. Dziękuję wszystkim... zwłaszcza tym, którzy podali mi rękę, gdy byłem w więzieniu. Do nikogo nie czuję nienawiści, dla wszystkich chcę być bratem i kapłanem. Solidarnym sercem jestem ze wszystkimi, którzy jeszcze walczą, którzy dążą do Polski wolnej i niepodległej”. Otrzymywał anonimowe listy i telefony z pogróżkami. Był stale śledzony. Wiosną 1989 r., kilka miesięcy przed śmiercią, został napadnięty. Sprawcy próbowali napoić go alkoholem!

Reklama

Cień na fundamentach III RP

Choć śmierć ks. Zycha nastąpiła jeszcze w PRL-u, można ją potraktować jako wydarzenie symboliczne, skupiające w sobie jak w soczewce patologie polskiej transformacji rozpoczętej umowami okrągłostołowymi, które położyły się cieniem na fundamentach III RP.

Przede wszystkim oficjalne śledztwo i towarzysząca mu atmosfera porażają kłamstwem, które uwiarygadnia tezę o pokojowej rewolucji, która rzekomo dokonała się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku w Polsce. A przecież wcześniej w tym samym roku, w styczniu, tuż przed „okrągłym stołem”, zamordowano dwóch innych księży – Stefana Niedzielaka i wspomnianego Stanisława Suchowolca oraz młodego, 25-letniego działacza Federacji Młodzieży Walczącej – Roberta Możejkę, którego zwłoki wyłowiono ze stawu w Kętrzynie dzień przed I turą wyborów kontraktowych 3 czerwca. Jest to kłamstwo odzierające z godności i dobrego imienia polskiego kapłana i patriotę. Publiczne zdyskredytowanie księdza, na kilka dni przed jego pogrzebem, przywodziło wspomnienia procesu zabójców śp. ks. Popiełuszki, podczas którego otwarcie atakowano Kościół. Kłamstwo to służyło także ukryciu cynizmu komunistów, którzy z jednej strony mówili o historycznym kompromisie, zawartym również dzięki udziałowi przedstawicieli Kościoła, a z drugiej – gotowi byli nadal stosować najbardziej brutalne metody walki wobec niepokornych kapłanów.

Znakiem szczególnym III RP była przez lata zmowa milczenia związana z tymi mordami, dlatego dziś ofiary te pozostają prawie nieznane, niemal anonimowe. Tak samo dzieje się z tysiącami anonimowych bohaterów, którzy nadal czekają, by przywrócić ich imiona i nazwiska zbiorowej pamięci, mimo że od przełomu politycznego upłynęło wiele lat.

Reklama

Sposób prowadzenia śledztwa, zacieranie śladów zbrodni przez zniszczenie materiałów operacyjnych SB, umarzanie śledztw, bezkarność bezpośrednich sprawców i ich mocodawców staną się objawem chronicznej choroby wymiaru sprawiedliwości III RP, którą będzie jego permanentna indolencja, zwłaszcza w ściganiu przestępstw o podłożu politycznym z czasów PRL-u.

Mimo nadchodzących latem 1989 r. zmian tajne służby PRL-u czuły się dostatecznie silne, aby zdecydować się na kolejną zbrodnię. Co więcej, miały też, jak za dawnych czasów, gwarancję roztoczenia nad nimi „parasola ochronnego” ze strony kierownictwa MSW. Tak wyglądała polska rzeczywistość po wyborach z 1989 r.

I wreszcie fakt, który można nazwać ironicznym rechotem historii: oto ginie u progu wolności, z narzuconym i hańbiącym piętnem, kapłan, który składa najwyższą ofiarę za wolny od władzy komunistów kraj, a tydzień później prezydentem zostaje osoba odpowiedzialna za śmierć nie tylko ks. Zycha, ale też dziesiątek ofiar stanu wojennego oraz za zniewolenie Polski przez kolejne dziesięciolecia! W ten sposób ostatnia ofiara „bezkrwawej rewolucji” i miliony głosujące przeciw komunistom w czerwcu 1989 r. zostały nie tylko symbolicznie, ale też dosłownie „rozjechane” przez okrągłostołowy walec, który torował drogę do III RP.

2017-07-26 09:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego

2024-04-25 11:34

[ TEMATY ]

Lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego

Karol Porwich/Niedziela

Zabawkarstwo drewniane ośrodka Łączna-Ostojów, oklejanka kurpiowska z Puszczy Białej, tradycja wykonywania palm wielkanocnych Kurpiów Puszczy Zielonej, Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę oraz pokłony feretronów podczas pielgrzymek na Kalwarię Wejherowską to nowe wpisy na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Tworzona od 2013 roku lista liczy już 93 pozycje. Kolejnym wpisem do Krajowego rejestru dobrych praktyk w ochronie niematerialnego dziedzictwa kulturowego został natomiast konkurs „Palma Kurpiowska” w Łysych.

Na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego zostały wpisane:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję